Mimo
tego, że interesuję się muzyką wielu zespołów, to z niecierpliwością czekam
zawsze na nowe albumy moich ulubieńców wydawane zazwyczaj co (około) dwa lata,
a często nawet rzadziej. Dlatego niemałym zaskoczeniem było ukazanie się w 2016
roku dwóch longplayów grupy Sixx:A.M. “Prayers for the Damned, Vol. 1” w kwietniu i “Prayers
for the Blessed, Vol. 2” w listopadzie.
Tak
krótki czas oczekiwania na nowe wydawnictwo Amerykanów spowodował pojawienie
się wątpliwości, czy piąty w dyskografii zespołu album okaże się być równie
dobry jak poprzednik. Zostały one jednak rozwiane już po pierwszym
przesłuchaniu, kiedy okazało się, że longplay „Prayers for the Blessed” w najmniejszym
stopniu nie ustępuje wcześniejszemu, dzięki szybko zapadającym w pamięć
melodiom opartym na wyrazistym dźwięku gitary, co usłyszeć możemy już w
otwierającym całość utworze „Barbarians (Prayers for the Blessed)” ale i
kolejnym „We Will Not Go Quietly” z mocno podkreśloną linią perkusji wyraźnie
słyszalną także w ciężkim, ale żwawym rytmicznie „The Devil’s Coming”. Gitarowe
popisy wypełniają natomiast całkowicie instrumentalny „Catacombs” będący dobrą
próbką umiejętności DJ Ashby, pełniącego funkcję jednego z głównych, obok
Nikkiego Sixx, kompozytorów grupy.
Tym,
co zdecydowanie wyróżnia kompozycje znajdujące się na albumie „Prayers for the
Blessed” są z pasją śpiewane, atrakcyjne dla słuchacza refreny, a
tych nie zabrakło w niemal każdej pozycji. Na szczególną uwagę zasługują,
według mnie, te będące częścią utworu „That’s Gonna Leave a Scar”, „Maybe It’s
Time” oraz wzbogacone o partie chórków bardzo dobrze komponujących się z
wyrazistym wokalem Jamesa Michaela w „Wolf at Your Door”.
Na
albumie wśród autorskich kompozycji muzyków zespołu Sixx:A.M. znalazło się
także miejsce dla jednego coveru, a jest to nagrany pierwotnie przez brytyjską
grupę Badfinger, szerzej znany w wersji wypromowanej przez Mariah Carey utwór „Without
You” z odświeżoną rockową aranżacją, zdecydowanie bardziej pasującą do stylu
Sixx:A.M..
Natomiast
tym, co zwróciło moją uwagę już po pierwszym przesłuchaniu piątego studyjnego
wydawnictwa Amerykanów jest podział na ciężkie, hard rockowe utwory
rozpoczynające album, i te o nieco bardziej stonowanym nastroju kończące całość
z delikatnym (choć tylko na wstępie) „Suffocate”, wyróżniającym się wręcz melancholijnie
śpiewanymi zwrotkami „Riot in my Head” oraz wzbogaconym o delikatne
wokalizy, nadające utworowi „Helicopters” zwiewnej lekkości.
Dzięki
albumowi „Prayers for the Blessed, Vol. 2” zespół Sixx:A.M. ugruntował sobie
pozycję jednego z moich ulubionych hard rockowych zespołów. A to za sprawą
ciężkich, choć nie pozbawionych melodyjności utworów zbudowanych na w
charakterystycznym stylu zaaranżowanych gitarowych riffach połączonych z
oryginalną barwą głosu Jamesa Michaela, co jako całość stanowi naprawdę dobrą
porcję muzyki. Polecam.
Okładka: http://assets.blabbermouth.net.s3.amazonaws.com/media/sixxamprayersvol2big.jpg
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz