środa, 19 stycznia 2022

Like A Storm „Okura” (recenzja)

Od wielu już lat oficjalnie wiadomo, że to nie sprzedaż płyt przynosi muzykom największe dochody, a ich konta zasilane są dzięki organizowanym na całym świecie trasom koncertowym. W ostatnich latach taki sposób zarabiania w znacznym stopniu utrudniła naszym ulubieńcom sytuacja związana z pandemicznym kryzysem. Zespoły i soliści radzili sobie z tym problemem organizując wirtualne koncerty oraz spotkania z fanami na rozmaitych wideo platformach.

Taką formę pozyskiwania funduszy wykorzystała także nowozelandzka formacja Like A Storm, gromadząc środki na dokończenie nagrywania oraz wydanie czwartego w dyskografii longplaya zatytułowanego „Okura”, który premierę miał 14 stycznia 2022 roku.

Czas jaki upłynął na oczekiwaniu na wspomniany album zespół Like A Storm starał się umilić swoim fanom udostępniając fragmenty tego wydawnictwa w postaci utworów singlowych. Tym sposobem jeszcze przed ukazaniem się całości poznaliśmy część kompozycji doskonale ilustrujących muzyczny styl, do jakiego przyzwyczaili nas członkowie formacji.

A styl ten to hard rockowe, ale melodyjne granie doprawione bardzo charakterystycznym, a zarazem bardzo oryginalnym dźwiękiem didgeridoo, którego brzmienie stanowi podstawę utworów instrumentalnych („Okura”, „Tongariro”, i „Kariotahi”), ale i tych klasycznych zawierających partie wokalne („Death by a Thousand Cuts”, „Empire of Ashes”).

Kwestia wokali to kolejny interesujący element albumu „Okura”, bowiem do tej pory za większość partii śpiewanych odpowiedzialny był Chris Brooks. Czwarty album przyniósł jednak pewną zmianę oraz większy udział na wokalnym polu najmłodszego z braci – Matta. To on właśnie zaśpiewał znane fanom jeszcze przed ukazaniem się albumu utwory „Pull Me from the Edge” oraz pochodzący oryginalnie z repertuaru zespołu Massive Attack „Teardrop”. Ale za sprawą przyjemnie melodyjnej barwy jego głosu nie sposób nie docenić także „Kingdom” oraz kojący delikatnością „Low”.

Starszy z braci – Chris wokalnie doskonale sprawdził się wykonując utwory o zdecydowanych, ciężkich od gitarowych riffów aranżacjach jakimi są „F@me”, dynamiczny „Scarlet Retribution” czy mający charakter stadionowego hymnu „The Phoenix”.

Wszystkie te kompozycje – zaśpiewane osobno, jak i wspólnie przez dwóch braci Brooks idealnie dopełnione są perkusyjnymi i basowymi partiami tworzonymi przez Zacha Wooda i najstarszego z braci – Kenta. A całość, czyli album „Okura” to kolejny dowód na to, że formacja Like A Storm w pełni zasługuje na muzyczne zaufanie, jakim grupę darzą fani na całym świecie. Zdecydowanie polecam.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz