środa, 24 listopada 2021

Royal Bliss „Royal Bliss” (recenzja)

Muzyka rockowa jest bardzo plastycznym materiałem. W zależności od tego spod czyich rąk – instrumentów wypływa, przybiera specyficzną formę i treść. Jej ostateczny kształt to zazwyczaj efekt pracy wielu ludzi, ale podstawą jej tworzenia jest zaangażowanie muzyków, autorów tekstów oraz wokalistów.

Zespołem, który już od ponad dwudziestu lat funkcjonuje na muzycznej scenie i nagrywa swoje utwory w hard rockowym stylu jest amerykańska formacja Royal Bliss. Grupa ma na swoim koncie już sześć albumów studyjnych a ostatni zatytułowany po prostu „Royal Bliss” ukazał się w 2019 roku.

Tracklista longplaya składa się z jedenastu kompozycji, których istotną cechą jest ich długość – nie przekraczająca czterech minut. Utwory wypełniające album „Royal Bliss” są dzięki temu dynamiczne („Pain”, „How You Like Me Now”) i skoncentrowane na chwytliwych melodiach („Hard and Loud”, „Paranoid”).

Podstawą dla tych melodii są gitarowe podkłady, które swoją oryginalnością zaskoczyć mogą niejednego fana rockowych brzmień. Tworzone przez Taylora Richardsa i jednocześnie wokalistę formacji Neala Middletona muzyczne tła są jednocześnie hipnotyzujące („Fight Back”) ale i ożywczo wyraziste („You’re Killing Me”).

Taki charakter muzyka zespołu Royal Bliss zawdzięcza także sekcji rytmicznej, tworzonej przez basistę Briana Hennesy oraz perkusistę Jake’a Smitha dotrzymujących kroku kolegom, z wyczuciem utrzymując kompozycje w rytmicznych ryzach („Adrenaline”) ale i nadając im energetycznego wyrazu („Be Original”), co w połączeniu tworzy harmonijną i spójną całość.

Dopełnieniem instrumentalnej części albumu są wokalne partie Neala Middletona obdarzonego przyjemnie brzmiącym głosem, którego melodyjność urzeka delikatnością („Light on the Moon”), a z drugiej strony szorstką surowością („Devil with Angel Eyes”) nadając utworom osobliwego charakteru.

Szósty album w dyskografii grupy Royal Bliss to wydawnictwo idealnie łączące nowoczesnego rocka z jego klasyczną postacią, przez co muzyka amerykańskiego zespołu doprawiona indywidualnością jej twórców brzmi niezwykle oryginalnie. Zdecydowanie polecam. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz