środa, 4 września 2019

Skillet „Victorious” (recenzja)


Jeszcze kilka lat temu oczekiwanie na nowe albumy moich ulubionych zespołów rockowych wiązało się z ekscytacją i niecierpliwością. Dzisiaj ten stan doprawiony jest dodatkowo szczyptą niepewności, czy kolejna formacja nie zechciała przypadkiem poeksperymentować z brzmieniami nieco bardziej bliskimi muzyce popowej, albo, o zgrozo, elektronicznej. Na szczęście kolejny album, na który czekałam, a dokładnie longplay zatytułowany „Victorious” amerykańskiej formacji Skillet, mający swoją premierę na początku sierpnia 2019 roku nie zawiódł moich oczekiwań.

Wbrew obawom, Amerykanie zamiast podążać za obecnym trendem łagodzenia brzmienia muzyki, obserwowanym w przypadku wielu współcześnie tworzących grup rockowych, podążyli w przeciwnym kierunku, nadając zawartości swojego dziesiątego albumu hard rockowej wręcz mocy.
A słychać to wyraźnie w linii perkusji poszczególnych utworów („Legendary”, „Save Me”) nadających im potężnej energii i wyrazistości. Za ten instrumentalny element kompozycji odpowiedzialna jest niepozornie wyglądająca Jen Ledger, która swoim oryginalnie brzmiącym głosem wspiera również głównego wokalistę Skillet – Johna Coopera. Jako równolegle śpiewającą wokalistkę usłyszeć możemy ją w kilku kompozycjach na albumie („Victorious”, „Rise Up”), co jest charakterystycznym dla tego zespołu urozmaiceniem. Ale to właśnie głównie John Cooper przekazuje nam warstwę liryczną swoim wprost idealnie do tego przeznaczonym matowym, choć przez to czasem nieco pozbawionym melodyjności głosem. Za jego sprawą utwory zyskują, w zależności od aranżacji, dynamicznego charakteru („You Ain’t Ready”, „Terrify the Dark”, „Finish Line”), lub balladowej delikatności („Anchor”).
Równie istotną rolę dla brzmienia „Victrious” odegrali gitarzyści zespołu – Seth Morrison i Korey Cooper ubarwiający swoimi partiami poszczególne kompozycje („Reach”, „Back to Life”), tworząc z sekcją rytmiczną potężną instrumentalną siłę.
Siły tej w najmniejszym nawet stopniu nie osłabiły, a wręcz podkreśliły jej moc, syntezatorowe partie pojawiające się w tle kilku utworów („This is the Kingdom”, „Never Going Back”), co już od kilku albumów skutecznie tworzy charakterystyczny styl muzyki zespołu Skillet.

Podsumowując, album „Victorious” jest solidną porcją ciężkiego, ale wciąż rockowego grania z wykorzystaniem prawdziwych, dobrze użytych instrumentów, jednak do pełni jego sukcesu zabrakło wyrazistych, w szczególny sposób pozostających w pamięci utworów, wyróżniających się na tle tej równej, ale dosyć jednostajnie brzmiącej całości. Mimo tego, polecam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz