O
tym, że dyskografię wielu wokalistów i zespołów często poznaję od tyłu (od
najnowszego do najstarszego wydawnictwa) wspominałam już niejednokrotnie.
Tak też było z albumami wydanymi przez amerykański zespół Alter Bridge, którego
drugi w chronologicznej kolejności ukazywania się longplay Blackbird przypadł
mi do gustu nie mniej niż debiutant – One Day Remains.
Blackbird,
który światło dzienne ujrzał w 2007 roku mimo nieszczególnie żywiołowej
promocji, osiągnął w większości pozytywne opinie krytyków i zajął 13 miejsce na
liście Billboard 200, oraz z miejsca został pokochany przez fanów zespołu za
sprawą potężnych gitarowych melodii, których głównym twórcą jest Mark Tremonti,
doskonale harmonizujących z oryginalną barwą głosu, jaką obdarzony jest
wokalista Myles Kennedy.
Duet
ten wspierany przez basistę Briana Marshalla i perkusistę Scotta Phillipsa
doskonale współgra w tworzeniu chwytliwych rockowych utworów skutecznie
zapadających w pamięć, czego bardzo dobrym przykładem są kompozycje singlowe –
melodyjny Before Tomorrow Comes, a także pojawiające się w niemal każdej
koncertowej setliscie Rise Today, balladowy Watch Over You i dostojny,
wzbogacony perfekcyjną solówką Mylesa Kennedy utwór tytułowy – Blackbird.
Gitarowe
solówki oraz partie będące podstawą dla kompozycji tworzonych przez Alter Bridge
są również kanwą dla innych pozycji, jakie znalazły się na drugim albumie
zespołu, a na wyróżnienie w szczególności zasługują ciężki, zmieniający
tempo Ties That Bind, ciekawy, szczególnie za sprawą partii perkusji Coming
Home oraz zamykający album Wayward One zaśpiewany stosunkowo nisko przez Mylesa
Kennedy, co podkreśla dodatkowo mroczny nastrój utworu.
Główny
wokalista często, i warto podkreślić udanie, wspierany jest przez pełniącego
funkcję naczelnego gitarzysty grupy – Marka Tremonti, co świetnie słychać w refrenie
Come to Life i White Knuckles oraz bridge’u Buried Alive. Natomiast tym, co
niemal od razu zwraca uwagę słuchacza albumu Blackbird są emocjonalnie wykonane
utwory, a doskonale słychać to w One By One, z wokalem świetnie przekazującym
nastrój kompozycji, podobnie rzecz ma się z Brand New Start i Break Me Down.
Dzięki
temu, że album Blackbird składa się z trzynastu pozycji zróżnicowanych pod
względem natężenia ich intensywności, po odsłuchaniu tego trwającego blisko
godzinę zestawu, słuchacz (a ja z pewnością) jest całkowicie
usatysfakcjonowany jego zawartością. Wpływ na to mają niezaprzeczalnie
chwytliwe gitarowe riffy, jakimi przepełnione są kompozycje, a które doskonale
współgrają z dynamiczną sekcją rytmiczną i charakterystycznym głosem wokalisty.
Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz