Nigdy
nie byłam fanką Guns N’ Roses, co prawda znam ich najbardziej charakterystyczne
utwory, jednak w czasach świetności grupy byłam dzieckiem zainteresowanym zgoła
innym rodzajem muzyki. Nawet będąc już świadomym słuchaczem, samodzielnie
wybierającym to co mi się podoba, nie zdecydowałam się sięgnąć po
twórczość tego zespołu, choć przyznaję zapoznałam się z historią i perypetiami
jego członków. I tak dowiedziałam się o okazjonalnej współpracy Slasha z
wokalistą Alter Bridge – Mylesem Kennedy przy okazji nagrywania solowego
albumu gitarzysty zatytułowanego po prostu Slash, oraz tej już
długotrwałej, której efektem było wydanie wspólnego longplaya Apocalyptic Love
w 2012 roku.
Album
nagrany przy wsparciu tria The Conspirators (basista Todd Kerns, gitarzysta
Ashaan Baig i perkusista Brent Fitz) początkowo wydawał mi się denerwujący
ze względu na wrażenie wykonywania utworów przez dwóch wokalistów – Mylesa
Kennedy’ego i gitarę Slasha, do czego chyba z czasem się przyzwyczaiłam.
Poza tym nieco irytująca na dłuższą metę wydawała mi się barwa głosu Mylesa
Kennedy’ego, który swojego „instrumentu” używał nieco inaczej niż na poznanych
do tej pory albumach stworzonych z Alter Bridge, a słychać to doskonale już w
pierwszym, a zarazem tytułowym utworze albumu – Apocalyptic Love, a także
kolejnych pozycjach – żwawym One Last Thrill czy zupełnie przyzwoitym Halo.
Z
czasem jednak przyzwyczaiłam się do specyficznej „maniery” wokalisty, a pomogły
mi w tym opatrzona pięknym wstępem zagranym na gitarze akustycznej Anastasia,
zaśpiewany nieco niżej, buntowniczy You’re a Lie oraz wykonany do wtóru z
Toddem Kernsem Bad Rain. A moją sympatię bezpowrotnie zdobyły opatrzony
chwytliwą melodią, „drapiący” gitarami Standing in the Sun, któremu kroku
dotrzymuje No More Heroes i We Will Roam za sprawą bardzo chwytliwych melodii i naprawdę
dobrych riffów. Nieco spokojniejszym, wręcz balladowym utworem jest początkowo
niemal szeptany przez Kennedy’ego Not For Me, rozwijający się w dynamiczną
kompozycję z zaangażowaniem zaśpiewaną przez wokalistę. Kolejną i ostatnią już
balladą na Apocalyptic Love jest Far and Away delikatnie snująca się na tle
gitarowej melodii. Końcówka albumu natomiast prezentuje się równie potężnie,
jak jego początek za sprawą dynamicznego Hard and Fast oraz opartego na żwawym
rytmie narzucanym przez perkusistę Brenta Fitza Shots Fired.
Cóż
więcej można powiedzieć o Apocalyptic Love? Zdecydowanie jest to album
skoncentrowany na, przyznać trzeba, oryginalnych i chwytliwych gitarowych
riffach, których można było się spodziewać po twórcy, a zarazem liderze
zespołu. Jednak gitary to nie wszystko, a całość idealnie dopełnia
wielowymiarowy wokal Mylesa Kennedy’ego z rozmysłem dopasowywany w zależności
od nastroju i tempa utworów, a także sekcja rytmiczna czyli The Conspirators
łącząca wszystkie elementy w całość, której naprawdę dobrze się słucha.
Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz