środa, 12 lipca 2017

Sixx:A.M. „Prayers for the Blessed, Vol. 2” (recenzja)


Mimo tego, że interesuję się muzyką wielu zespołów, to z niecierpliwością czekam zawsze na nowe albumy moich ulubieńców wydawane zazwyczaj co (około) dwa lata, a często nawet rzadziej. Dlatego niemałym zaskoczeniem było ukazanie się w 2016 roku dwóch longplayów grupy Sixx:A.M.  “Prayers for the Damned, Vol. 1” w kwietniu i “Prayers for the Blessed, Vol. 2” w listopadzie.

Tak krótki czas oczekiwania na nowe wydawnictwo Amerykanów spowodował pojawienie się wątpliwości, czy piąty w dyskografii zespołu album okaże się być równie dobry jak poprzednik. Zostały one jednak rozwiane już po pierwszym przesłuchaniu, kiedy okazało się, że longplay „Prayers for the Blessed” w najmniejszym stopniu nie ustępuje wcześniejszemu, dzięki szybko zapadającym w pamięć melodiom opartym na wyrazistym dźwięku gitary, co usłyszeć możemy już w otwierającym całość utworze „Barbarians (Prayers for the Blessed)” ale i kolejnym „We Will Not Go Quietly” z mocno podkreśloną linią perkusji wyraźnie słyszalną także w ciężkim, ale żwawym rytmicznie „The Devil’s Coming”. Gitarowe popisy wypełniają natomiast całkowicie instrumentalny „Catacombs” będący dobrą próbką umiejętności DJ Ashby, pełniącego funkcję jednego z głównych, obok Nikkiego Sixx, kompozytorów grupy.
Tym, co zdecydowanie wyróżnia kompozycje znajdujące się na albumie „Prayers for the Blessed” są z pasją śpiewane, atrakcyjne dla słuchacza refreny, a tych nie zabrakło w niemal każdej pozycji. Na szczególną uwagę zasługują, według mnie, te będące częścią utworu „That’s Gonna Leave a Scar”, „Maybe It’s Time” oraz wzbogacone o partie chórków bardzo dobrze komponujących się z wyrazistym wokalem Jamesa Michaela w „Wolf at Your Door”.
Na albumie wśród autorskich kompozycji muzyków zespołu Sixx:A.M. znalazło się także miejsce dla jednego coveru, a jest to nagrany pierwotnie przez brytyjską grupę Badfinger, szerzej znany w wersji wypromowanej przez Mariah Carey utwór „Without You” z odświeżoną rockową aranżacją, zdecydowanie bardziej pasującą do stylu Sixx:A.M..
Natomiast tym, co zwróciło moją uwagę już po pierwszym przesłuchaniu piątego studyjnego wydawnictwa Amerykanów jest podział na ciężkie, hard rockowe utwory rozpoczynające album, i te o nieco bardziej stonowanym nastroju kończące całość z delikatnym (choć tylko na wstępie) „Suffocate”, wyróżniającym się wręcz melancholijnie śpiewanymi zwrotkami „Riot in my Head” oraz wzbogaconym o delikatne wokalizy, nadające utworowi „Helicopters” zwiewnej lekkości.
Dzięki albumowi „Prayers for the Blessed, Vol. 2” zespół Sixx:A.M. ugruntował sobie pozycję jednego z moich ulubionych hard rockowych zespołów. A to za sprawą ciężkich, choć nie pozbawionych melodyjności utworów zbudowanych na w charakterystycznym stylu zaaranżowanych gitarowych riffach połączonych z oryginalną barwą głosu Jamesa Michaela, co jako całość stanowi naprawdę dobrą porcję muzyki. Polecam.


Okładka: http://assets.blabbermouth.net.s3.amazonaws.com/media/sixxamprayersvol2big.jpg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz