środa, 5 lipca 2017

Imagine Dragons „Evolve” (recenzja)


Sięgając do dyskografii zespołów tworzących w obrębie gatunku pop sugeruję się zazwyczaj tym, w jaki sposób muzyka ta powstaje – zdecydowanie bardziej „przemawiają” do mnie melodie komponowane przy użyciu tradycyjnych instrumentów niż „produkowane” za pomocą komputerów i syntezatorów.

Zespołem, któremu idealnie udało się wyważyć proporcje pomiędzy tymi dwoma źródłami dźwięków została dla mnie amerykańska grupa Imagine Dragons, która w 2012 roku wydała swój debiutancki album „Night Visions”. Longplay ten, wypełniony chwytliwymi utworami, bardzo szybko zdobył aprobatę krytyków oraz słuchaczy, a poszczególne kompozycje stały się wizytówką debiutującej grupy z Las Vegas.
Trzy lata później zespół Imagine Dragons wydał swój drugi album zatytułowany „Smoke+Mirrors”, na którym znalazło się trzynaście utworów, równie szybko torujących sobie drogę na listy przebojów komercyjnych rozgłośni radiowych, jednak dla mnie już mało atrakcyjnych.
Najnowszym wydawnictwem grupy jest album „Evolve”, przez wokalistę Dana Reynoldsa określany jako ewolucja dla Imagine Dragons, który w ręce fanów trafił w czerwcu 2017 roku.
Po kilkukrotnym przesłuchaniu najświeższego longplaya Amerykanów, jako fanka ich pierwszego albumu poczułam rozczarowanie. Odniosłam wrażenie, że zabrakło w nim świeżości z jaką tworzony był debiutancki krążek „Night Visions”, bowiem utwory wypełniające „Evolve” są w większości monotonne i mało w nich dynamiki tak charakterystycznej dla kompozycji tworzonych dotychczas przez utalentowanych muzyków zespołu. Co gorsza, melodie utworów w znacznym stopniu powstały z wykorzystaniem syntezatorów, przez co nie są już tak przyjemnie naturalne dla ucha, a wywołują (w moim przypadku) rozdrażnienie i zniechęcenie do ich odtwarzania.
Słuchajac albumu „Evolve” ciężko było mi także wyróżnić którąkolwiek z kompozycji, ze względu na brak elementów przyciągających uwagę – brak tu ciekawych rozwiązań melodyjnych, nie mówiąc już o instrumentalnych, a wokal Dana Reynoldsa jest niemal pozbawiony emocji, cechy tak charakterystycznej dla większości pozycji z „Night Visons” – przez co odniosłam wrażenie, że utwory są do siebie podobne i żaden z nich nie wyróżnia się nawet w najmniejszym stopniu.
Podsumowując, album „Evolve” jest dla mnie daleki od zapowiadanej przez wokalistę zespołu Imagine Dragons „ewolucji”. Co więcej, mimo kilkukrotnego przesłuchania obawiam się że longplay nie jest w stanie zdobyć mojej przychylności nawet przez wzgląd na sympatię do jego twórców.


Okładka:  https://upload.wikimedia.org/wikipedia/en/b/b5/ImagineDragonsEvolve.jpg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz