środa, 25 marca 2020

Linkin Park „Minutes to Midnight” (recenzja)


Człowiek to istota zmienna. Na przestrzeni lat przeobrażeniom ulega zarówno jego wygląd zewnętrzny, jak i upodobania. Proces ten zaobserwować można także w muzyce, a najlepszym przykładem grupy, której twórczość ewoluowała w znacznym stopniu jest formacja Linkin Park.

Pierwszy okres funkcjonowania zespołu – obejmujący wydanie albumów „Hybrid Theory” i „Meteora” to muzyka skoncentrowana na pełnym buntu gatunku określanym jako nu metal, a będącym połączeniem rapowanych przez Mike’a Shinodę kwestii z refrenami śpiewanymi, a niejednokrotnie wręcz gniewnie wykrzykiwanymi przez Chestera Benningtona na tle mocno kojarzących się z muzyką hip-hopową melodii.
Drugi etap – diametralnie odmienny od pierwszego, to skupienie na surowym brzmieniu instrumentów i większa różnorodność w sposobie śpiewania dwóch wspomnianych wokalistów. Z tego okresu działalności zespołu pochodzi trzeci studyjny album Linkin Park „Minutes to Midnight” wydany w maju 2007 roku.
Zawartość longplaya swoje ostateczne brzmienie w dużym stopniu zawdzięcza jego głównemu producentowi – Rickowi Rubinowi, który skłonił członków grupy do zmiany sposobu tworzenia utworów, ale i stylu muzyki. Efektem tej współpracy jest powstanie dwunastu kompozycji składających się na nieco ponad czterdziestominutowy longplay.
Jego rozpoczęcie – instrumentalna kompozycja „Wake” to dobry przedsmak tego, co słyszymy dalej, a przyznać trzeba, że przygotować należy się na dużą różnorodność w intensywności brzmienia materiału z „Minutes to Midgnight”. Mamy tu bowiem rytmiczny i ciężki od dźwięku gitary „Given Up”, nieco mechaniczny w aranżacji i sposobie śpiewania „Bleed It Out”, czy potężnie brzmiący „No More Sorrow”. A z drugiej strony usłyszymy „Leave Out All the Rest” ze stonowaną i nieco syntetyczną melodią, „Valentine’s Day” śmiało zbudowany wokół wybijającej się na pierwszy plan linii perkusji, a także kończący album, najdłuższy ze wszystkich utworów „The Little Things Give You Away” snujący się delikatnie, stopniowo przeradzając się w instrumentalne gitarowe popisy Brada Delsona zakończone wokalizami i powtarzanymi słowami refrenu wykonanymi harmonijnie przez Benningtona i Shinodę.
Różnorodności brzmieniu „Minutes to Midnight” dodał również pierwszy ze zwiastunów albumu – utwór „What I’ve Done” o zdecydowanie dynamicznej melodii uzupełnionej skreczowanymi partiami Joe Hahna. Bardzo charakterystycznym elementem jest też jedyna kompozycja zawierająca rapowane zwrotki Mike’a Shinody, uzupełnione pięknie dośpiewanymi przez Chestera fragmentami zatytułowana „Hands Held High”, a bardzo oryginalnymi aranżacjami wyróżniają się prowadzony na wiolonczelowej melodii „In Between” oraz wzbogacony o partie instrumentów smyczkowych „Shadow of the Day” z gitarową solówką przez złośliwych określaną jako wypożyczoną od zespołu U2.

Decyzja o diametralnej zmianie stylu, w jakim grupa Linkin Park tworzyła swoją muzykę, okazała się zdecydowanie trafionym posunięciem, a świadczy o tym doskonałe przyjęcie longplaya „Minutes to Midnight” przez fanów zespołu. Album ten stał się także pierwszym korkiem do dalszych muzycznych eksperymentów, których efektem są kolejne wydawnictwa formacji. Polecam. 


Okładka:  https://en.wikipedia.org/wiki/Minutes_to_Midnight_(Linkin_Park_album)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz