środa, 16 stycznia 2019

Muse „Black Holes and Revelations” (recenzja)


Historia wielu zespołów muzycznych zaczyna się podobnie – część z ich członków poznaje się jeszcze w szkole i wspólnie muzykuje, po czym dołączają do nich inni entuzjaści posiadający instrumenty. I tu losy rozmaitych formacji nieco się rozwidlają, bowiem są grupy, których pierwsze składy nie przetrwały próby czasu i trudnej drogi do popularności, ale są też i takie, a mam na myśli zespół Muse, funkcjonujące w takim samym składzie personalnym od początku aż do dziś.

Ciężka i wytrwała praca pozwoliła trójce z Teigmouth na utorowanie sobie drogi w muzycznym biznesie i wydanie czwartego albumu długogrającego zatytułowanego „Black Holes and Revelations”, który swoją premierę miał w lipcu 2006 roku.
Longplay odniósł ogromny sukces komercyjny zdobywając czołowe miejsca list przebojów w wielu krajach, ale nie jest to dziwne, zważywszy na tracklistę pełną „przebojów”, z której zespół po dziś dzień czerpie pełnymi garściami w czasie występów na żywo. Mamy tu więc nieskomplikowany melodyjnie, ale dzięki temu właśnie tak chwytliwy „Starlight”, zbudowany na wyrazistym rytmie naturalnie skłaniającym ciało słuchacza do poruszania się „Supermasive Black Hole”, czy w końcu zamykający album i niejeden występ Brytyjczyków dynamiczny „Knights od Cydonia”.
Obok tych znanych fanom od pierwszego do ostatniego dźwięku utworów na czwartym longplayu zespołu Muse znalazły się kompozycje nie mniej zasługujące na docenienie – wystarczy posłuchać hipnotyzującego syntezatorowymi partiami „Take a Bow”, krótkiego i nastrojowego „Soldier’s Poem”, a także zachwycającego partiami instrumentów smyczkowych i trąbki „City of Delusion”, by przekonać się że obok muzyki tego trio trudno przejść obojętnie.
A jest to zasługa całego składu, doskonale uzupełniającego się w czasie tworzenia poszczególnych kompozycji – autora tekstów, wokalisty i gitarzysty Matta Bellamy ekspresyjnie przekazującego emocje w „Invincible”, oraz tworzących sekcję rytmiczną Chrisa Wolstenholme’a i Dominica Howarda z wyczuciem instrumentyzujących utwory i mistrzowsko uzupełniających się w mrocznym „Hoodoo”.
Cechą charakterystyczną zespołu Muse jest również tworzenie tekstów nawiązujących do teorii spiskowych, oraz niosących polityczne przesłanie, czemu wyraz dał na swoim czwartym krążku w nieco zabałaganionym „Assassin”, rozważającym istnienie istot pozaziemskich „Exo-Politics” oraz rytmiczno-gitarowym „Map of the Problematique”.

Albumem „Black Holes and Revelations” zespół Muse po raz kolejny dowiódł że jest elastycznie myślącą o muzyce rockowej grupą, a wynikiem tego jest połączenie doskonale brzmiących  gitarowych partii z wyrazistym rytmem i wysmakowanymi dodatkami – syntezatory, instrumenty smyczkowe, trąbka, co sprawia, że longplay ten dostarcza słuchaczom niezapomnianych muzycznych wrażeń. Polecam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz