środa, 10 kwietnia 2019

Volbeat „Seal the Deal & Let’s Boogie” (recenzja)


Internet dla mnie – fanki muzyki – jest jak sklep z zabawkami dla każdego dziecka. Pełen jest bowiem „miejsc” gdzie znajdują się ciekawe informacje, a przede wszystkim stanowi niemal niewyczerpalną i wciąż zaskakującą skarbnicę zespołów i solistów, których twórczość od wielu już lat entuzjastycznie zgłębiam.

Moim najnowszym odkryciem jest duński zespół o nazwie Volbeat tworzący swoją muzykę w gatunku hard rocka łącząc go z melodyjnym heavy metalem doprawionym stylem określanym jako rockabilly, nadającym twórczości tej formacji przebojowości.
Pierwszym albumem Volbeat po jaki sięgnęłam, jest ostatnie wydawnictwo w dyskografii zespołu, czyli longplay zatytułowany „Seal the Deal & Let’s Boogie”, który swoją premierę miał w czerwcu 2016 roku.
Muzyka jaka się na nim znalazła niezwykle szybko przypadła mi do gustu za sprawą przede wszystkim swojej melodyjności – znajdziemy tu bowiem utwory („The Gates of Babylon”, „Black Rose”, „Battleship Chains”) szybko wpadające w ucho i nadające się do nucenia, a jednocześnie przyjemnie drapiące gitarowymi partiami („Rebound”, „You Will Know”). Fani solówek również znajdą tu coś dla siebie, o co zadbał główny gitarzysta formacji Rob Caggiano dodając swoje, może nieszczególnie wirtuozerskie, ale przyjemnie uzupełniające brzmienie „Let it Burn”, czy chociażby „Mary Jane Kelly” popisy.
Atrakcyjność albumu podnosi dodatkowo fakt wykorzystania przez zespół Volbeat ciekawych rozwiązań muzycznych, a mianowicie wplecenie w melodię utworu singlowego „For Evigt” partii zagranych na banjo, oraz wzbogacenie tej kompozycji o damski, bardzo dobrze wkomponowany w całość wokal. Dodatkowo na „Seal the Deal & Let’s Boogie” usłyszeć możemy chór wspierający głównego wokalistę Michaela Poulsena w wykonaniu „Goodbye Forever”, oraz dźwięki dud pojawiające się w zamykającym zestawienie „The Loa’s Crossroad”.
Kilka słów należy również poświęcić samemu wokaliście – wspomnianemu już Michaelowi Poulsenowi obdarzonemu dosyć ciekawą barwą głosu, przyjemnie niskiego, przez co nieco tajemniczego, któremu dodatkowego uroku dodaje charakterystyczne drżenie wyraźnie słyszalne w pierwszym utworze albumu „The Devil’s Bleeding Crown”, dynamicznie toczącym się „Seal the Deal” oraz poświęconym Marie Laveau nazywanej „Królową Voodoo” utworze.

Album „Seal the Deal & Let’s Boogie” duńskiej formacji Volbeat okazał sie być muzycznym zaskoczeniem, ale także powiewem świeżości w moich muzycznych upodobaniach. Za sprawą jego oryginalnego brzmienia będącego wynikiem połączenia hard rocka, heavy metalu i przebojowości stylu rockabilly, longplay (a mam nadzieję, że również pozostałe wydane przez Volbeat) stał się jednym ze szczególnie ostatnio przeze mnie lubianych. Polecam. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz