Jeszcze
kilka lat temu oczekiwanie na nowe albumy moich ulubionych zespołów rockowych
wiązało się z ekscytacją i niecierpliwością. Dzisiaj ten stan doprawiony jest
dodatkowo szczyptą niepewności, czy kolejna formacja nie zechciała
przypadkiem poeksperymentować z brzmieniami nieco bardziej bliskimi muzyce
popowej, albo, o zgrozo, elektronicznej. Na szczęście kolejny album, na który
czekałam, a dokładnie longplay zatytułowany „Victorious” amerykańskiej
formacji Skillet, mający swoją premierę na początku sierpnia 2019 roku nie
zawiódł moich oczekiwań.
Wbrew
obawom, Amerykanie zamiast podążać za obecnym trendem łagodzenia brzmienia
muzyki, obserwowanym w przypadku wielu współcześnie tworzących grup rockowych,
podążyli w przeciwnym kierunku, nadając zawartości swojego dziesiątego albumu
hard rockowej wręcz mocy.
A
słychać to wyraźnie w linii perkusji poszczególnych utworów („Legendary”, „Save
Me”) nadających im potężnej energii i wyrazistości. Za ten instrumentalny
element kompozycji odpowiedzialna jest niepozornie wyglądająca Jen Ledger,
która swoim oryginalnie brzmiącym głosem wspiera również głównego wokalistę
Skillet – Johna Coopera. Jako równolegle śpiewającą wokalistkę usłyszeć możemy ją
w kilku kompozycjach na albumie („Victorious”, „Rise Up”), co jest
charakterystycznym dla tego zespołu urozmaiceniem. Ale to właśnie głównie John
Cooper przekazuje nam warstwę liryczną swoim wprost idealnie do tego
przeznaczonym matowym, choć przez to czasem nieco pozbawionym melodyjności
głosem. Za jego sprawą utwory zyskują, w zależności od aranżacji, dynamicznego
charakteru („You Ain’t Ready”, „Terrify the Dark”, „Finish Line”), lub
balladowej delikatności („Anchor”).
Równie
istotną rolę dla brzmienia „Victrious” odegrali gitarzyści zespołu – Seth
Morrison i Korey Cooper ubarwiający swoimi partiami poszczególne kompozycje („Reach”,
„Back to Life”), tworząc z sekcją rytmiczną potężną instrumentalną siłę.
Siły
tej w najmniejszym nawet stopniu nie osłabiły, a wręcz podkreśliły jej moc,
syntezatorowe partie pojawiające się w tle kilku utworów („This is the
Kingdom”, „Never Going Back”), co już od kilku albumów skutecznie tworzy
charakterystyczny styl muzyki zespołu Skillet.
Podsumowując,
album „Victorious” jest solidną porcją ciężkiego, ale wciąż rockowego grania
z wykorzystaniem prawdziwych, dobrze użytych instrumentów, jednak do pełni
jego sukcesu zabrakło wyrazistych, w szczególny sposób pozostających w pamięci
utworów, wyróżniających się na tle tej równej, ale dosyć jednostajnie brzmiącej
całości. Mimo tego, polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz