środa, 2 lutego 2022

Hinder „Take It to the Limit” (recenzja)

Ballady to nieodłączny element albumów tworzonych przez zespoły rockowe, a także hard rockowe. Utwory te o stonowanych aranżacjach i nastroju, często nawiązujące do tematu miłości, doskonale wyważają zawartość longplayów o ciężkim gitarowym charakterze. Taką też rolę balladowe kompozycje spełniają na drugim w dyskografii amerykańskiego zespołu Hinder albumie zatytułowanym „Take It to the Limit”, który ukazał się w listopadzie 2008 roku.

I przyznać trzeba, że są to utwory zdecydowanie godne zauważenia dzięki swojej oryginalności. A tej nadają im akustyczne aranżacje („Without You”, „The Best Is Yet to Come”) będące podstawą ich melodii. Balladowe utwory Hinder swoją klimatyczność zyskują także za sprawą wokalu Austina Winklera z zaangażowaniem nadającego im („Things for You”) łagodnego, a nawet kojącego wydźwięku.

Uniwersalnie, ale jednocześnie charakterystycznie brzmiący głos lidera zespołu Hinder sprawia, że nie tylko balladowe kompozycje zwracają uwagę słuchacza. Docenić go można także za sprawą utworów dynamicznych („Use Me”, „Lost in the Sun”) opartych na gitarowych riffach. Na tym polu muzyków formacji tworzących oryginalne partie, a także zwięzłe, treściwe sola („Heaven Sent”) wsparł sam Mick Mars (Mötley Crüe) przejmując gitarowe stery w utworze tytułowym albumu („Take It to the Limit”). Mick Mars to nie jedyny gość, jakiego do tworzenia kompozycji zaprosili członkowie Hinder. Na albumie usłyszymy także współtworzących grupę The Veer Union wokalistę Crispina Earla oraz gitarzystę Erica Schraedera wspierających Hinder w wykonaniu stadionowo brzmiącego „Up all Night”. A takiego charakteru kompozycjom („Loaded and Alone”, „Last Kiss Goodbye”) nadają przebojowe refreny harmonijnie zestawione z chwytliwymi aranżacjami, co sprawia, że utwory te brzmią świetnie odtwarzane z płyty, ale i podczas wykonywania na żywo.

Album „Take It to the Limit” jako drugie wydawnictwo w dyskografii zespołu Hinder pozwoliło grupie na ugruntowanie swojej pozycji w świadomości fanów. A przyczyniła się do tego przede wszystkim zawartość longplaya, na którą składają się oryginalnie brzmiące utwory oparte na hard rockowej, niepozbawionej przebojowości kanwie. Zdecydowanie polecam. 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz