środa, 3 lutego 2016

Imagine Dragons – Atlas Arena, Łódź (2.02.2016) (relacja)

Jak nadmieniłam w opisie bloga miało być o koncertach, a wczoraj miałam okazję być na jednym, więc na świeżo relacjonuję.

Źródło zdjęcia: Facebook Imagine Dragons 

Po wcześniejszych zapowiedziach, także osobistych, nasz kraj, a konkretnie Łódź, odwiedził zespół Imagine Dragons. Ta amerykańska czteroosobowa grupa, która na swoim koncie ma zaledwie dwa albumy studyjne, dała w Atlas Arenie ponad godzinny koncert w ramach Smoke + Mirrors Tour 2016.
Niezaprzeczalnym atutem twórczości tego zespołu są melodyjne, szybko wpadające w ucho utwory, perfekcyjne harmonie wokalne i ciekawe instrumentalne rozwiązania. Jednak pierwsze, co pewnie każdy obecny w Arenie i nie rozhisteryzowany do granic możliwości uczestnik wydarzenia mógł zauważyć (usłyszeć) to nagłośnienie, pozostawiające niestety wiele do życzenia. Na szczęście obyło się bez gitarowych sprzężeń ale przytłaczająca ściana dźwięku zrobiła swoje – zlewające się ze sobą odgłosy instrumentów były niemalże nie do odróżnienia. Na szczęście, dzięki swojemu mocnemu głosowi, wokalista Dan Reynolds, będący w doskonałej formie, wspomagany dodatkowo przez resztę zespołu, swoje partie okraszone (momentami) ekspresyjną grą na bębnach, wykonał bez zarzutu.
Niestety i setlista  pozostawiła nieco do życzenia – większość zagranych utworów wybrana została z najnowszej płyty grupy, choć przyznać trzeba, że to właśnie ją Amerykanie promują, to utwory te nie są już tak chwytliwie swobodne i melodyjnie beztroskie jak te z debiutu Imagine Dragons. Przyznaję jednak, że grane na żywo mają potężną moc, są energetyczne i żywiołowe, wręcz tchną pozytywną energią, którą zespół i zgromadzona (szczególnie pod sceną) publiczność zdawała się wzajemnie wymieniać, chłonąć i promieniować.
Ale niestety także układ setlisty był nie do końca trafiony – początek koncertu był mocno rwany – z przerwami pomiędzy utworami, które powodowały ze nastrój, tak skutecznie przez zespół budowany, po prostu siadał. Nieco bardziej płynnie zrobiło się po krótkiej ale treściwej solówce gitarowej Wayne’a Sermona, kiedy to Areną zawładnęły ekspresyjnie wyśpiewywane wspólnie z publicznością utwory singlowe ze Smoke + Mirrors i perełki z Night Visions, które niektórych obecnych doprowadziły wręcz do łez.
Podsumowując, koncert Imagine Dragons w Atlas Arenie niestety nie zaliczę do tych najlepszych, w jakich do tej pory uczestniczyłam, mimo tego że muzycznie utwory wykonywane były wręcz perfekcyjnie to ich dobór i ułożenie w setliście nie zadowolił mnie w pełni, choć przyznaję,  że pozytywna energia, jakiej i ja doświadczyłam będzie mi z pewnością towarzyszyć przez kilka następnych dni.

Nad samą organizacją koncertu opuszczę zasłonę milczenia, bo kto chciał oddać kurtkę/płaszcz do szatni tuż przed koncertem chyba mnie zrozumie…

Setlista:
1.   Shots
2. Trouble
3. It's Time
4. Forever Young (Alphaville cover)
5. Roots
6. Hopeless Opus
7. Polaroid
8. Guitar solo
9. I'm so Sorry
10. Gold (acoustic intro)
11. Bleeding out
12. Dream/Smoke and Mirrors
13. Demons
14. Drum solo
15. On Top of the World
16. I Bet My Life
17. Radioactive
Encore:
18. The Fall

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz