Muzyka
ma potężną siłę. Oczywistym jest, że oprócz tego, że może budzić podziw, jest
także źródłem radości, podnosi na duchu, działa relaksująco. Zalety te są powszechnie
znane, ale o tym, że muzyka może powodować niepokój, a nawet być źródłem
strachu, przekonałam się w ubiegły czwartek, kiedy to na comiesięcznym
spotkaniu organizowanym przez Miejski Ośrodek Kultury w mieście w którym
mieszkam obejrzałam koncert niemieckiej grupy Rammstein zarejestrowany w
nowojorskim Madison Square Garden. I niestety nic co zobaczyłam ani usłyszałam
nie doczekało się mojej aprobaty.
Wymieniać
minusy tego widowiska zacznę od języka niemieckiego, będącego rodzimym
zespołowi, a który nigdy nie należał do moich ulubionych, dodatkowo niechęć do
niego potęgowana była przymusem wieloletniego uczenia się go w czasach
szkolnych. Język ten zawsze kojarzył mi się z zimnym tonem (jak zauważył
Wojciech Cejrowski w jednej ze swoich książek) najlepiej nadającym się do
wydawania komend i rozkazów. Dreszcze na ciele (niestety nie w pozytywnym
znaczeniu) wywołał u mnie także głos wokalisty i sposób jego modulowania. Lider
zespołu śpiewa nisko, a poza tym często ucieka się do nieco monotonnej
melorecytacji, która dodatkowo wpływa na ponury nastrój utworów. Także
sceniczny wygląd muzyków mógł wrażliwszych widzów wprawić w chęć zakończenia
oglądania koncertu – wokalista rozpoczął go odziany w skórzany fartuch
kojarzący się z rzeźnickim strojem, a przerażającej groteski dopełniały jego
zabarwione na czarno usta. Pozostali muzycy obecni na scenie, postawili na
nieco mniej kontrowersyjny wygląd, poprzestając na klasycznej czerni.
Niemałe
już uczucie grozy potęgowały również wykorzystane podczas występu światła –
w większości zimne jego tony – biały i niebieski z minimalnymi
przebłyskami żółci – głównie podczas przerw pomiędzy poszczególnymi utworami, i
czerwieni, która była dominującym kolorem oświetlenia podczas jednej z
piosenek. I wreszcie sama muzyka zespołu Rammstein bogata w grzmiące gitarowe
utwory z przeraźliwymi wstawkami klawiszowymi, które mnie osobiście skojarzyły
się z nawiązaniem do nachalnej, tak hołubionej przez Niemców, muzyki
techno, która zdecydowanie nie należy do moich ulubionych gatunków.
Choć
przyznać trzeba, że publiczność zgromadzona w Madison Square Garden była
zdecydowanie ukontentowana widowiskiem, a i prowadzący czwartkowe spotkanie –
redaktor Radia Kraków Jerzy Skarżyński nie szczędził słów zachwytu, to ja osobiście
po tym wydarzeniu z niezachwianą pewnością stwierdziłam, że była to moja
pierwsza i zdecydowanie ostatnia styczność z zespołem Rammstein i jego
twórczością.
Zdjęcie: http://www.swarmmagazine.com/wp-content/uploads/2015/08/20150814191248ENPRN258573-Island-UMe-Rammstein-In-Amerika-Cover-Art-90-1439579568MR.jpg
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz