Jak
nadmieniłam w opisie bloga miało być o koncertach, a wczoraj miałam okazję być
na jednym, więc na świeżo relacjonuję.
Źródło zdjęcia: Facebook Imagine Dragons
Po
wcześniejszych zapowiedziach, także osobistych, nasz kraj, a konkretnie Łódź,
odwiedził zespół Imagine Dragons. Ta amerykańska czteroosobowa grupa, która na
swoim koncie ma zaledwie dwa albumy studyjne, dała w Atlas Arenie ponad
godzinny koncert w ramach Smoke + Mirrors Tour 2016.
Niezaprzeczalnym
atutem twórczości tego zespołu są melodyjne, szybko wpadające w ucho utwory,
perfekcyjne harmonie wokalne i ciekawe instrumentalne rozwiązania. Jednak pierwsze,
co pewnie każdy obecny w Arenie i nie rozhisteryzowany do granic możliwości uczestnik
wydarzenia mógł zauważyć (usłyszeć) to nagłośnienie, pozostawiające
niestety wiele do życzenia. Na szczęście obyło się bez gitarowych sprzężeń ale
przytłaczająca ściana dźwięku zrobiła swoje – zlewające się ze sobą odgłosy
instrumentów były niemalże nie do odróżnienia. Na szczęście, dzięki swojemu
mocnemu głosowi, wokalista Dan Reynolds, będący w doskonałej formie, wspomagany
dodatkowo przez resztę zespołu, swoje partie okraszone (momentami) ekspresyjną grą
na bębnach, wykonał bez zarzutu.
Niestety
i setlista pozostawiła nieco do życzenia
– większość zagranych utworów wybrana została z najnowszej płyty grupy,
choć przyznać trzeba, że to właśnie ją Amerykanie promują, to utwory te nie są
już tak chwytliwie swobodne i melodyjnie beztroskie jak te z debiutu Imagine
Dragons. Przyznaję jednak, że grane na żywo mają potężną moc, są
energetyczne i żywiołowe, wręcz tchną pozytywną energią, którą zespół i
zgromadzona (szczególnie pod sceną) publiczność zdawała się wzajemnie wymieniać,
chłonąć i promieniować.
Ale niestety także układ setlisty był nie do końca trafiony – początek koncertu był mocno rwany – z przerwami pomiędzy utworami, które powodowały ze nastrój, tak skutecznie przez zespół budowany, po prostu siadał. Nieco bardziej płynnie zrobiło się po krótkiej ale treściwej solówce gitarowej Wayne’a Sermona, kiedy to Areną zawładnęły ekspresyjnie wyśpiewywane wspólnie z publicznością utwory singlowe ze Smoke + Mirrors i perełki z Night Visions, które niektórych obecnych doprowadziły wręcz do łez.
Ale niestety także układ setlisty był nie do końca trafiony – początek koncertu był mocno rwany – z przerwami pomiędzy utworami, które powodowały ze nastrój, tak skutecznie przez zespół budowany, po prostu siadał. Nieco bardziej płynnie zrobiło się po krótkiej ale treściwej solówce gitarowej Wayne’a Sermona, kiedy to Areną zawładnęły ekspresyjnie wyśpiewywane wspólnie z publicznością utwory singlowe ze Smoke + Mirrors i perełki z Night Visions, które niektórych obecnych doprowadziły wręcz do łez.
Podsumowując,
koncert Imagine Dragons w Atlas Arenie niestety nie zaliczę do tych najlepszych,
w jakich do tej pory uczestniczyłam, mimo tego że muzycznie utwory
wykonywane były wręcz perfekcyjnie to ich dobór i ułożenie w setliście nie
zadowolił mnie w pełni, choć przyznaję, że pozytywna energia, jakiej i ja doświadczyłam będzie mi z pewnością towarzyszyć przez kilka następnych dni.
Nad
samą organizacją koncertu opuszczę zasłonę milczenia, bo kto chciał oddać kurtkę/płaszcz
do szatni tuż przed koncertem chyba mnie zrozumie…
Setlista:
1. Shots
2. Trouble
3. It's Time
4. Forever Young (Alphaville cover)
5. Roots
6. Hopeless Opus
7. Polaroid
8. Guitar solo
9. I'm so Sorry
10. Gold (acoustic intro)
11. Bleeding out
12. Dream/Smoke and Mirrors
13. Demons
14. Drum solo
15. On Top of the World
16. I Bet My Life
17. Radioactive
Encore:
18. The Fall
Setlista:
1. Shots
2. Trouble
3. It's Time
4. Forever Young (Alphaville cover)
5. Roots
6. Hopeless Opus
7. Polaroid
8. Guitar solo
9. I'm so Sorry
10. Gold (acoustic intro)
11. Bleeding out
12. Dream/Smoke and Mirrors
13. Demons
14. Drum solo
15. On Top of the World
16. I Bet My Life
17. Radioactive
Encore:
18. The Fall
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz