środa, 4 stycznia 2017

OneRepublic „Oh My My” (recenzja)


Z niektórymi albumami jest tak, że mimo niecierpliwego na nie oczekiwania, po pierwszym przesłuchaniu czuję się wręcz rozczarowana ich zawartością, a dopiero przy kolejnych podejściach wyłaniają się pewne elementy stopniowo przekonujące do poszczególnych utworów, a z czasem do całości. Tak właśnie sprawa miała się z wydanym w październiku 2016 roku albumem Oh My My zespołu OneRepublic.

Zanim longplay jako całość trafił w ręce fanów, ich ciekawość podsycana była kolejno ukazującymi się kompozycjami singlowymi. Jako pierwszy usłyszeć (i zobaczyć wideo do niego) mogliśmy utwór Wherever I Go, który przynajmniej we mnie wywołał mieszane uczucia za sprawą mocno rytmicznego podkładu. Kolejną propozycją promującą album była już zdecydowanie bardziej przystępna kompozycja Kids utrzymana w charakterystycznym stylu, do jakiego zespół OneRepublic przyzwyczaił nas na poprzednich albumach. Longplay Oh My My jako singiel reprezentował jeszcze jeden utwór – niezwykle emocjonalnie zaśpiewany Let’s Hurt Tonight z teledyskiem przeplatanym scenami z filmu Collateral Beauty (Ukryte piękno). Tym zaś, co wyróżnia album Oh My My od jego poprzedników są kolaboracje z wspierającymi członków OneRepublic muzykami – w utworze tytułowym – Oh My My usłyszeć możemy duet tworzący grupę Cassius, której synthpopowy styl nadał kompozycji dynamiki. Kolejnym gościem jest wokalistka Santigold udzielająca się w NbHD również nawiązującym do gatunku (muzyka elektroniczna) preferowanego przez Amerykankę. A zdecydowanie najciekawszy utwór powstał dzięki zaproszeniu do współpracy wokalisty Petera Gabriela, czego efektem jest niezwykle oryginalna kompozycja A.I.. Ale i pozostałe utwory składające się na longplay Oh My My są w stanie zaskoczyć słuchacza. Idealnym przykładem jest oszczędnie zaaranżowany, momentami śpiewany falsetem przez Ryana Teddera Fingertips, stopniowo rozwijający się Future Looks Good, a także rytmiczny, zamykający wersję podstawową albumu Heaven. Przyznać muszę, że początkowo nie mogłam się przekonać do wielu utworów, a jednym z nich był Dream, za sprawą elektronicznie brzmiącego podkładu na jakim kompozycja jest zbudowana, podobnie sprawa miała się z utworami Better i Human, które mimo syntetycznego tła mają w sobie coś, co skutecznie przyciąga uwagę słuchacza. Zdecydowanie lepiej prezentuje się natomiast  pozycja zatytułowana Choke za sprawą naturalniejszej aranżacji i wykorzystania dodatkowych wokali wzbogacających refren. Za wokale pochwalić można także utwór Born, w którym Ryan Tedder szeroko prezentuje swoje możliwości, ale i kolejną dynamiczną propozycję – Lift Me Up i rytmiczny All These Things.
Szczerze przyznam, że Oh My My raczej nie stanie się moim ulubionym albumem w dyskografii OneRepublic, a to za sprawą mnogości „syntetycznych” melodii, w których zabrakło tak wdzięcznie wykorzystywanych do tej pory przez zespół dźwięków instrumentów takich jak wiolonczela czy skrzypce, które przemyślanie wkomponowane w tworzone przez muzyków utwory nadawały im niepowtarzalnego, rozpoznawalnego charakteru, a przede wszystkim uroku. Mimo to jednak longplay Oh My My za sprawą przyciągających uwagę kompozycji pewnie jeszcze nie raz zagości w moim odtwarzaczu. Polecam.


Okładka: https://upload.wikimedia.org/wikipedia/en/4/46/OneRepublic_-_Oh_My_My.jpg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz