środa, 11 stycznia 2017

Black Stone Cherry „Kentucky” (recenzja)


Mimo, że klasyczny rock, jako gatunek muzyczny nie jest tak popularny we współczesnym świecie, jak mająca wielu zwolenników muzyka elektroniczna czy hip-hop, to, na szczęście, są jeszcze zespoły, które tworzą swoje albumy w tej stylistyce i są to albumy zdecydowanie warte słuchania. Jedną z takich grup jest wywodząca się z Kentucky formacja Black Stone Cherry, która jeszcze w 2016 roku wydała swój piąty longplay zatytułowany po prostu Kentucky.

Ratując honor muzyki rockowej amerykański kwartet zamieścił na swoim najnowszym wydawnictwie trzynaście ciekawych kompozycji, wśród których znalazło się miejsce dla jednego coveru – wypromowanego przez popularnego w latach 70-tych soulowego wokalistę Edwina Starra utworu War, w wersji Black Stone Cherry bardzo atrakcyjnie i pomysłowo zaaranżowanego. Nie mniej ciekawie zaaranżowane są i inne pozycje, w których wyraźnie zaakcentowany jest charakterystyczny, nieco „brudny” dźwięk gitar przepełniających Shakin’ My Cage, krótki, ale drapieżny Feelin’ Fuzzy czy klasyczny Born To Die. Plus dla zespołu należy się także za przemyślanie wkomponowane chórki, jakie urozmaiciły utwór Soul Machine oraz dodatkowe wokale rozpoczynające Rescue Me oraz Darkest Secret, w którym Chris Robertson podczas refrenów wspierany jest przez kolegów z zespołu. Kolejnym, ale ważnym aspektem jest zdecydowanie sprawdzająca się w swojej roli sekcja rytmiczna tworzona przez basistę Jona Lawhona i perkusistę Johna Freda Younga narzucających niezmordowany rytm poszczególnym utworom wśród których wyróżnię otwierający album The Way of the Future, ciężki od basowego brzęczenia Hangman i In Our Dreams, a także wzbogacony o ciekawą instrumentalną partię Cheeper to Drink Alone. Na albumie Kentucky znalazło sie również miejsce dla delikatniej zaaranżowanych kompozycji przemyślanie wyważających całość – nabierającego rockowego pazura (szczególnie w refrenach) Long Ride i nastrojowego, akustycznego z towarzyszeniem instrumentów smyczkowych The Rambler.
Longplay Kentucky świetnie wpisuje się w amerykańską hard rockową stylistykę za sprawą charakterystycznych gitarowych riffów – ciężkich, ale przy tym wyrazistych i szybko zapadających w pamięć. Muzyka Black Stone Cherry zawarta na tym, jak i innych wydawnictwach grupy przy swojej drapieżności jest także bardzo melodyjna, co sprawia, że z przyjemnością jej się słucha, co przy okazji tej recenzji pragnę Wam polecić. 


Okładka:  https://upload.wikimedia.org/wikipedia/en/a/a2/Kentucky_Black_Stone_Cherry.jpg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz