środa, 14 czerwca 2017

Alter Bridge „Blackbird” (recenzja)


O tym, że dyskografię wielu wokalistów i zespołów często poznaję od tyłu (od najnowszego do najstarszego wydawnictwa) wspominałam już niejednokrotnie. Tak też było z albumami wydanymi przez amerykański zespół Alter Bridge, którego drugi w chronologicznej kolejności ukazywania się longplay Blackbird przypadł mi do gustu nie mniej niż debiutant – One Day Remains.

Blackbird, który światło dzienne ujrzał w 2007 roku mimo nieszczególnie żywiołowej promocji, osiągnął w większości pozytywne opinie krytyków i zajął 13 miejsce na liście Billboard 200, oraz z miejsca został pokochany przez fanów zespołu za sprawą potężnych gitarowych melodii, których głównym twórcą jest Mark Tremonti, doskonale harmonizujących z oryginalną barwą głosu, jaką obdarzony jest wokalista Myles Kennedy.
Duet ten wspierany przez basistę Briana Marshalla i perkusistę Scotta Phillipsa doskonale współgra w tworzeniu chwytliwych rockowych utworów skutecznie zapadających w pamięć, czego bardzo dobrym przykładem są kompozycje singlowe – melodyjny Before Tomorrow Comes, a także pojawiające się w niemal każdej koncertowej setliscie Rise Today, balladowy Watch Over You i dostojny, wzbogacony perfekcyjną solówką Mylesa Kennedy utwór tytułowy – Blackbird.
Gitarowe solówki oraz partie będące podstawą dla kompozycji tworzonych przez Alter Bridge są również kanwą dla innych pozycji, jakie znalazły się na drugim albumie zespołu, a na wyróżnienie w szczególności zasługują ciężki, zmieniający tempo Ties That Bind, ciekawy, szczególnie za sprawą partii perkusji Coming Home oraz zamykający album Wayward One zaśpiewany stosunkowo nisko przez Mylesa Kennedy, co podkreśla dodatkowo mroczny nastrój utworu. 
Główny wokalista często, i warto podkreślić udanie, wspierany jest przez pełniącego funkcję naczelnego gitarzysty grupy – Marka Tremonti, co świetnie słychać w refrenie Come to Life i White Knuckles oraz bridge’u Buried Alive. Natomiast tym, co niemal od razu zwraca uwagę słuchacza albumu Blackbird są emocjonalnie wykonane utwory, a doskonale słychać to w One By One, z wokalem świetnie przekazującym nastrój kompozycji, podobnie rzecz ma się z Brand New Start i Break Me Down.
Dzięki temu, że album Blackbird składa się z trzynastu pozycji zróżnicowanych pod względem natężenia ich intensywności, po odsłuchaniu tego trwającego blisko godzinę zestawu, słuchacz (a ja z pewnością) jest całkowicie usatysfakcjonowany jego zawartością. Wpływ na to mają niezaprzeczalnie chwytliwe gitarowe riffy, jakimi przepełnione są kompozycje, a które doskonale współgrają z dynamiczną sekcją rytmiczną i charakterystycznym głosem wokalisty. Polecam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz