środa, 18 maja 2016

Kongos „Lunatic” (recenzja)


Co takiego jest w muzyce, że pewne melodie lub choćby sekwencje dźwięków potrafią wywołać u nas wspomnienia lub przypominają miejsca a nawet czasy dzieciństwa? Zdarza się, że kilka taktów, których nawet nie potrafimy konkretnie umiejscowić powoduje dziwne uczucie błogości a nawet szczęścia. I ja doświadczyłam niedawno takiej palety uczuć, kiedy posłuchałam albumu Lunatic grupy Kongos.

Kongos to tworzony przez czterech braci zespół, mający w swojej dyskografii dwa albumy długogrające, z których młodszy, stanowiący przedmiot dzisiejszych rozważań, został opublikowany w 2012 roku.
Lunatic to zestaw 12 utworów z których każdy kolejny to dosłownie powiew świeżego powietrza. Album rozpoczyna się od opartego na bębnach I’m Only Joking, w którym podobnie jak w następnych utworach  słyszymy bardzo dobrze zharmonizowane wokale wszystkich czterech braci Kongos. Come With Me Now to z kolei ciekawe połączenie gitary i akordeonu, którego dźwięk stanowi także podstawę dla balladowego i wokalnie nieco rozedrganego As We Are. I Want to Know zaś to nieco monotonna melodia, wsparta przez ciekawą solówkę wykonaną przy wykorzystaniu gitary hawajskiej (slide guitar). Escape pozornie spokojny utwór w refrenach nabiera żarliwego rytmu, będącego zdecydowanie wspólnym mianownikiem dla całego albumu. Rytm, tym razem podtrzymywany głównie przez bas jest wyraźnie słyszalny w Hey I Don’t Know i Kids These Days wzbogaconym o solo na akordeonie (!), a także w Sex on the Radio bardzo skocznym szczególnie w refrenach. Nastrój uspokaja nieco kojący Traveling On oparty początkowo wyłącznie na gitarze akustycznej. Take Me Back zaś kojarzy mi się z jakimś utworem jaki mogłam słyszeć dawno, może nawet jako dziecko i przyznaję, że wywołuje on wspomnienia. Przy żwawym It’s a Good Life  mogą się za to pojawić skojarzenia, mnie od razu przyszły na myśl wakacje i ciepłe letnie miesiące. Na koniec nastrojowa gitara w This Time I Won’t Forget sprawia, że ten album zdecydowanie zapada w pamięć i nie da się o nim szybko zapomnieć.
Lunatic to mocno rytmiczny album na którym nie brakuje także i nastrojowych utworów idealnie dopełniających całości. Jego niezaprzeczalnym atutem jest perfekcyjny dobór i harmonia dźwięków wykorzystanych instrumentów, co nadaje utworom niesamowitej oryginalności i sprawia, że album ten jest dynamiczny, a zarazem niebywale spójny. Sama słuchałam go już wiele razy i za każdym kolejnym coś nowego mnie zaskakuje. Może i Wy dacie sie zaskoczyć? Polecam.

Okładka:  https://upload.wikimedia.org/wikipedia/en/a/aa/Lunatic.jpg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz