środa, 31 sierpnia 2016

Flying Colors „Second Flight: Live at the Z7” DVD (recenzja)


Gdyby ktoś kiedyś zapytał, czym dla mnie jest muzyka, odpowiedziałabym – powietrzem. Tak, wiem, nie mogłabym wymyślić nic bardziej patetycznego i mniej oryginalnego, ale tak po prostu jest i nic na to nie poradzę. Bo jak inaczej wytłumaczyć to, że słuchając muzyki cały świat może dla mnie nie istnieć, a dźwięki wypełniają nie tylko moje uszy, ale mam wrażenie całe ciało i czynność oddychania schodzi wtedy na dalszy plan.

Uczucia takiego doznaję często, a ostatnio za sprawą obejrzanego przy okazji jednego ze spotkań w MOK-u prowadzonego tradycyjnie już przez redaktora Skrżyńskiego. Tym razem powietrze zastąpiła mi muzyka supergrupy Flying Colors z koncertu zatytułowanego Second Flight: Live at the Z7, zarejestrowanego w Szwajcarii.
Występ zapoczątkował instrumentalny Overture przy dźwiękach którego zespół pozostał w cieniu sceny by już po chwili pojawić się na niej w pełnym pięcioosobowym składzie i po ujmującym instrumentalnym intro zaprezentować kolejny utwór – Open Up You Eyes oraz zacząć czarować publiczność melodyjnym wokalem Casey’a McPhersona. Z entuzjazmem przywitana została przemowa Mike’a Portnoy’a, który nie tracąc czasu zapowiedział kolejny utwór – Bombs Away – o niezwykle melodyjnym refrenie, wykonywanym przy wsparciu wokalnym klawiszowca Neala Morse’a i samego Portnoy’a z żarliwą solówką Steve’a Morse’a, której nie zabrakło także w pochodzącej z pierwszego albumu grupy kompozycji Kayla odegranej w następnej kolejności, a ujmującej swoją prowadzoną momentami jednocześnie na dwóch gitarach melodią. Ale czas nieco zmienić styl za sprawą zabałaganionego Shoulda Coulda Woulda dynamicznie ciężkiego i pomysłowo żonglującego tempem utworu. Idealnie do zmiany nastroju nadaje się z kolei balladowy The Fury of My Love z uczuciem odśpiewany przez McPhersona. W klimacie pozostajemy dzięki kolejnej pozycji, tym razem zaśpiewanej przez obdarzonego równie ciekawym wokalem Neala Morse’a – A Place in Your World, wyręczonego w końcówce przez niezmordowanie narzucającego rytm Mike’a Portnoy’a, mającego pełne ręce roboty w Forever in a Daze podstępnie zmieniając tępo podtrzymywane wytrwale, także w solówce basowej, przez Dave’a LaRue.
Niezwykle oryginalnie wyszedł zespołowi pomysł odśpiewania niemal acapella początku One Love Forever i kontynuowanie go już  w tradycyjnej wersji z nastrojem skutecznie budowanym tym razem przez Neala Morse’a. Z zasłużenie entuzjastycznym przyjęciem publiczności spotkał się także akustyczny wykonany solo przez Casey’a McPhersona Colder Months płynnie połączony z kolejną propozycją, rozpoczętą delikatnymi wokalizami – Peaceful Harbor, a rozwijającą się do zapierającego dech w piersi przejmującego utworu. Nie dając wytchnienia publiczności zespół szybko zaintonował kolejny utwór – początkowo niepozorny, a przechodzący w atrakcyjny, szczególnie w refrenach The Storm zakończony odgłosami burzy będącymi zarazem wstępem do trwającego niemal 12 minut Cosmic Sypmhony prezentującego bardzo przystępną progresywna melodykę ubogaconą wyrazistym solo gitarowym Steve’a Morse’a. Po tak skutecznym wyciszeniu atmosferę na nowo zbudował rozpoczynający sie basowym pochodem, niezwykle dynamiczny Mask Machine wykonany z godnym pochwały zaangażowaniem ze strony każdego z muzyków, podobnie zresztą jak odegrany na bis Infinite Fire z popisami umiejętności Steve’a Morse’a i Neala Morse’a oraz niemal jamowaną środkową częścią utworu.
I to już koniec – ukłony, oklaski, owacje, a ja dodam jeszcze tylko, ze jestem w stanie zrozumieć, że nie wszyscy lubią Deep Purple – macierzystą grupę Steve’a Morse’a i nie każdemu do gustu przypadną dokonania Dream Theater z którym do niedawna występował Mike Paortnoy, ale przyznać trzeba, że muzycy ci to klasa sama w sobie, a ich umiejętności w połączeniu z pięknym, wielowymiarowym głosem Casey’a McPhersona stanowią urzekającą mieszankę doskonałej muzyki, która nie potrzebuje wyszukanego tła i oprawy scenicznej, a jedynie wdzięcznej, oddanej publiczności. I oby zespół Flying Colors wytrwał jak najdłużej w obecnym składzie tworząc tego rodzaju arcydzieła, cieszące ucho i oko mam nadzieję nie tylko moje. Polecam.

Okładka:  http://cdn-2.cinemaparadiso.co.uk/1509240235255_l.jpg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz