Po
raz kolejny już wspomnę o projekcjach koncertów odbywających się w Miejskim Ośrodku
Kultury w miejscowości w której mieszkam, prowadzonych przez redaktora Radia
Kraków Jerzego Skarżyńskiego. Jakiś czas temu miałam bowiem przyjemność oglądać
w ramach tego wydarzenia zarejestrowany w Polsce, a dokładnie w łódzkiej Atlas
Arenie występ zespołu Toto celebrujący 35-lecie istnienia tej grupy.
Muszę
przyznać, że do tej pory twórczość formacji Toto nie była mi znana (poza dwoma
lub trzema utworami), jednak po obejrzeniu wspomnianego koncertu postanowiłam
to zmienić i sięgnąć do jej dyskografii.
Pierwszym
przesłuchanym przeze mnie albumem długogrającym zostało najmłodsze wydawnictwo
zespołu – longplay „Toto XIV”, który ukazał się w 2015 roku.
Tym,
co zdecydowanie urzekło mnie podczas słuchania tej płyty były niezwykle
chwytliwe melodie, ciekawie zróżnicowane w poszczególnych utworach. Zaletą
longplaya, a wręcz zespołu Toto są też wokaliści – główny, charakterystyczny
głos Josepha Williamsa, urzekający w otwierającym całość, rytmicznym „Running
Out of Time”, przepełniony emocjami, to już „Orphan” czy czarujący swoją
zmiennością w „Fortune”.
Ciekawą
barwą obdarzony jest także główny gitarzysta grupy – Steve Lukather, wykonujący
(wokalnie) na albumie kompozycję „21st Century Blues”, do aranżacji której jego
głos pasuje wprost doskonale, innym utworem zaśpiewanym w całości przez
Lukathera jest bogato i pięknie instrumentyzowany „Unknown Soldier (For
Jeffrey)”, jedna z ciekawszych pozycji tej płyty. Do tej kategorii
zaliczam też zbudowany na chwytliwej gitarowej melodii utwór „Holy War”
wzbogacony o szybko wpadający w ucho refren. Inną wyróżniającą się
kompozycją jest zdecydowanie „Chinatown” zaśpiewana przez Williamsa, Lukathera
i klawiszowca grupy Davida Paicha, a urozmaicona partiami instrumentów dętych.
Album
„Toto XIV” już po kilku przesłuchaniach przypadł mi do gustu, dzięki
umiejętnemu stopniowaniu napięcia w poszczególnych kompozycjach, zabieg ten
zastosowany został z powodzeniem w nastrojowym w zwrotkach, a dynamicznym
w refrenach „Burn” oraz niepozornie rozpoczynającym się „Great Expectations”
przeradzającym się w złożony utwór wzbogacony o imponujące partie gitar i rozbudowaną
część instrumentalną.
Wśród
tych, w większości mających singlowe aranżacje utworów znalazło się także
miejsce dla nastrojowych kompozycji – delikatnie zaśpiewanego przez
odpowiedzialnego w muzyce zespołu za partie syntezatorów Steve’a Porcaro „The
Little Things” i w oryginalny sposób zaaranżowanego „All the Tears That Shine”.
Znając
jeszcze do niedawna dwie (albo trzy) kompozycje zespołu Toto nie spodziewałam
się, że grupa tworzy tak oryginalne utwory, jakie znalazły się na albumie
„Toto XIV”. Dlatego uważam, że warto poszerzać swoje „muzyczne” horyzonty
choćby po to, by do swoich ulubionych albumów dodać tak bogatą w ciekawe
aranżacje i doskonale zaśpiewane pozycje płytę. Polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz