środa, 22 listopada 2017

Toto „Toto XIV” (recenzja)


Po raz kolejny już wspomnę o projekcjach koncertów odbywających się w Miejskim Ośrodku Kultury w miejscowości w której mieszkam, prowadzonych przez redaktora Radia Kraków Jerzego Skarżyńskiego. Jakiś czas temu miałam bowiem przyjemność oglądać w ramach tego wydarzenia zarejestrowany w Polsce, a dokładnie w łódzkiej Atlas Arenie występ zespołu Toto celebrujący 35-lecie istnienia tej grupy.

Muszę przyznać, że do tej pory twórczość formacji Toto nie była mi znana (poza dwoma lub trzema utworami), jednak po obejrzeniu wspomnianego koncertu postanowiłam to zmienić i sięgnąć do jej dyskografii.
Pierwszym przesłuchanym przeze mnie albumem długogrającym zostało najmłodsze wydawnictwo zespołu – longplay „Toto XIV”, który ukazał się w 2015 roku.
Tym, co zdecydowanie urzekło mnie podczas słuchania tej płyty były niezwykle chwytliwe melodie, ciekawie zróżnicowane w poszczególnych utworach. Zaletą longplaya, a wręcz zespołu Toto są też wokaliści – główny, charakterystyczny głos Josepha Williamsa, urzekający w otwierającym całość, rytmicznym „Running Out of Time”, przepełniony emocjami, to już „Orphan” czy czarujący swoją zmiennością w „Fortune”.
Ciekawą barwą obdarzony jest także główny gitarzysta grupy – Steve Lukather, wykonujący (wokalnie) na albumie kompozycję „21st Century Blues”, do aranżacji której jego głos pasuje wprost doskonale, innym utworem zaśpiewanym w całości przez Lukathera jest bogato i pięknie instrumentyzowany „Unknown Soldier (For Jeffrey)”, jedna z ciekawszych pozycji tej płyty. Do tej kategorii zaliczam też zbudowany na chwytliwej gitarowej melodii utwór „Holy War” wzbogacony o szybko wpadający w ucho refren. Inną wyróżniającą się kompozycją jest zdecydowanie „Chinatown” zaśpiewana przez Williamsa, Lukathera i klawiszowca grupy Davida Paicha, a urozmaicona partiami instrumentów dętych.
Album „Toto XIV” już po kilku przesłuchaniach przypadł mi do gustu, dzięki umiejętnemu stopniowaniu napięcia w poszczególnych kompozycjach, zabieg ten zastosowany został z powodzeniem w nastrojowym w zwrotkach, a dynamicznym w refrenach „Burn” oraz niepozornie rozpoczynającym się „Great Expectations” przeradzającym się w złożony utwór wzbogacony o imponujące partie gitar i rozbudowaną część instrumentalną.
Wśród tych, w większości mających singlowe aranżacje utworów znalazło się także miejsce dla nastrojowych kompozycji – delikatnie zaśpiewanego przez odpowiedzialnego w muzyce zespołu za partie syntezatorów Steve’a Porcaro „The Little Things” i w oryginalny sposób zaaranżowanego „All the Tears That Shine”.

Znając jeszcze do niedawna dwie (albo trzy) kompozycje zespołu Toto nie spodziewałam się, że grupa tworzy tak oryginalne utwory, jakie znalazły się na albumie „Toto XIV”. Dlatego uważam, że warto poszerzać swoje „muzyczne” horyzonty choćby po to, by do swoich ulubionych albumów dodać tak bogatą w ciekawe aranżacje i doskonale zaśpiewane pozycje płytę. Polecam. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz