Z
poznawaniem muzyki jest trochę jak ze spotykaniem nowych ludzi – liczy się pierwsze wrażenie. Podobnie jak w przypadku nieznanych osób z utworami
słyszanymi po raz pierwszy jest tak, że albo przypadną nam do gustu, albo w
ogóle nie przyciągną naszej uwagi.
Zespołem,
który już od pierwszej przesłuchanej kompozycji zaskarbił sobie moją sympatię
jest pochodząca z Nowej Zelandii grupa Like A Storm tworzona przez braci
Brooks – Matta, Chrisa i Kenta wspieranych przez perkusistę Zacha Wooda.
Formacja ma na swoim koncie dwa wydane do tej pory albumy, z debiutanckim „The
End of the Beginning” opublikowanym w 2009 roku na czele.
Z
tego właśnie longplaya pochodzą utwory, dzięki którym udało mi się poznać
zespół Like A Storm podczas poszukiwania muzycznych inspiracji na YouTube.
Jedną z pierwszych kompozycji jaką usłyszałam był zaśpiewany przez Matta
Brooksa, delikatnie zaaranżowany utwór „Just Save Me” skutecznie zachęcający
mnie do sięgnięcia po więcej czyli cały album „The End of the Beginning”.
Utrzymane
w hard rockowym, mocno gitarowym stylu kompozycje szybko zyskały moją aprobatę
– od otwierającego stawkę utworu tytułowego – instrumentalnego „The End of the
Beginning” opartego na dźwięku instrumentu australijskich Aborygenów czyli
didgeridoo, aż po zamykającą całość, melodyjnie zaśpiewaną kompozycję „Keep the
Pain Alive”.
Niezaprzeczalną,
wartą podkreślenia zaletą grupy Like A Storm są wokaliści, czyli w zasadzie
wszyscy trzej bracia Brooks – Chris obdarzony nieco zachrypniętą barwą,
świetnie sprawdzającą się w ciężkich utworach, takich jak „Chemical
Infatuation”, „What It’s Like” czy „Lie to Me”, a także Matt o nieco
delikatniejszym głosie, co usłyszeć możemy w nastrojowym „Galaxy”, akustycznym
„Change Tomorrow”, ale i gitarowym „Alone”. Wokalnie udziela się także trzeci z
braci – Kent, którego wokal towarzyszący pojawił się w utworze „Don’t Cry”
wyróżniającym się złożoną, przyciągającą uwagę aranżacją, ale i w innych pozycjach
longplaya.
O
tym, jak duży potencjał tkwi w muzyce grupy Like A Storm, świadczyć może choćby
kompozycja zatytułowana „Enemy” swoim charakterem pasująca do stadionowych
koncertów przed liczną publicznością, której, jak podejrzewam spodobałby się niejeden
utwór tego zespołu, a już z pewnością rytmiczny, ale i rozkosznie gitarowy
„Make a Stand”.
Często
żałuję, że zespoły takie jak Like A Storm nie są bardziej popularne wśród
szerokiego grona słuchaczy muzyki rockowej, szczególnie, że zarówno albumy, jak
i występy na żywo w wykonaniu Nowozeladczyków są zdecydowanie godne uwagi.
Polecam.
Okładka: https://www.discogs.com/Like-A-Storm-The-End-of-the-Beginning/release/7613872
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz