Po wnikliwych poszukiwaniach wynikających z czystej
ciekawości, nie udało mi się odnaleźć w Internecie odpowiedzi na pytanie o
relaksujący wpływ muzyki rockowej na ludzi. Sugerując się jednak dokonaniami australijskich naukowców z uniwersytetu w Queensland potwierdzających,
że słuchanie heavy metalu uspokaja, motywuje i inspiruje, myślę że możemy
przyjąć, że z muzyką rockową jest podobnie.
Moim
zdaniem teza ta może być prawdziwa, choć w zasadzie podejrzewam, że nie chodzi
tu o konkretny gatunek muzyczny, a dokładnie o taki rodzaj utworów,
które najzwyczajniej w świecie nam się podobają i w związku z tym ich brzmienie
ma na nasz umysł zbawienny (relaksujący) wpływ.
Idąc
tym tokiem myślenia zaczęłam zastanawiać się jaki album ma dla mnie
uspokajające działanie i doszłam do wniosku, że wskazałabym czwarty w
dyskografii zespołu The Script longplay zatytułowany „No Sound Without Silence”
wydany w 2014 roku.
Uzasadniając
swój wybór wspomnieć muszę o tym, że jest to album zdecydowanie kompletny,
który od początku, aż do ostatniego utworu przypadł mi do gustu. I chociaż poszczególne
kompozycje nie stanowią jakiejś przemyślanie spójnej całości, są na tyle
umiejętnie ułożone, że ich słuchanie to czysta przyjemność.
A
jest to zdecydowanie zasługa aranżacji – ciekawych i różnorodnych – przyjemnie
gitarowo-klawiszowej w singlowym „No Good in Goodbye”, czy wyróżniającej się
rytmicznością w kolejnym utworze reprezentującym album czyli „Superheroes”.
W
zasadzie wszystkie kompozycje znajdujące się na czwartym wydawnictwie
Irlandczyków mają w sobie coś takiego, co niezależnie od nastroju poprawia
humor i sprawia, że świat, problemy i samo życie stają się nieco mniej
przytłaczające. A właściwości te mają przede wszystkim instrumentyzowana z
wykorzystaniem skrzypiec ballada „Never Seen Anything (Quite Like You)”,
podkreślająca znaczenie muzyki w życiu ludzi, a także jej twórców kompozycja
„Without Those Songs”, ale i przepełnione pozytywną, niemalże namacalną energią
„The Energy Never Dies” i mój ulubiony utwór z klasyczną irlandzką aranżacją,
zamykający album „Hail Rain Or Sunshine”.
Mimo
tego, że poszczególne pozycje longplaya „No Sound Without Silence” są tak
różne, to w tym właśnie tkwi ich urok, bowiem dynamicznie zmieniające się
nastroje skutecznie udzielają się słuchaczowi – od stonowanego w „Man on a
Wire” i „It’s Not Right for You”, przez bardziej podniosły – „Flares” i „Army
of Angels”, aż po pełen ożywienia w rytmicznym i nawiązującym do świętowania
„Paint the Town Green”.
Album
„No Sound Without Silence” to jeden z tych, bez których moja muzyczna
świadomość nie byłaby taka sama, jest on bowiem jednym z tych kompletnych
wydawnictw do jakich wracam bardzo często z niezmienną satysfakcją. Polecam.
Okładka: https://en.wikipedia.org/wiki/No_Sound_Without_Silence
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz