środa, 25 lipca 2018

The Script „No Sound Without Silence” (recenzja)


 Po wnikliwych poszukiwaniach wynikających z czystej ciekawości, nie udało mi się odnaleźć w Internecie odpowiedzi na pytanie o relaksujący wpływ muzyki rockowej na ludzi. Sugerując się jednak dokonaniami australijskich naukowców z uniwersytetu w Queensland  potwierdzających, że słuchanie heavy metalu uspokaja, motywuje i inspiruje, myślę że możemy przyjąć, że z muzyką rockową jest podobnie.

Moim zdaniem teza ta może być prawdziwa, choć w zasadzie podejrzewam, że nie chodzi tu o konkretny gatunek muzyczny, a dokładnie o taki rodzaj utworów, które najzwyczajniej w świecie nam się podobają i w związku z tym ich brzmienie ma na nasz umysł zbawienny (relaksujący) wpływ.
Idąc tym tokiem myślenia zaczęłam zastanawiać się jaki album ma dla mnie uspokajające działanie i doszłam do wniosku, że wskazałabym czwarty w dyskografii zespołu The Script longplay zatytułowany „No Sound Without Silence” wydany w 2014 roku.
Uzasadniając swój wybór wspomnieć muszę o tym, że jest to album zdecydowanie kompletny, który od początku, aż do ostatniego utworu przypadł mi do gustu. I chociaż poszczególne kompozycje nie stanowią jakiejś przemyślanie spójnej całości, są na tyle umiejętnie ułożone, że ich słuchanie to czysta przyjemność.
A jest to zdecydowanie zasługa aranżacji – ciekawych i różnorodnych – przyjemnie gitarowo-klawiszowej w singlowym „No Good in Goodbye”, czy wyróżniającej się rytmicznością w kolejnym utworze reprezentującym album czyli „Superheroes”.
W zasadzie wszystkie kompozycje znajdujące się na czwartym wydawnictwie Irlandczyków mają w sobie coś takiego, co niezależnie od nastroju poprawia humor i sprawia, że świat, problemy i samo życie stają się nieco mniej przytłaczające. A właściwości te mają przede wszystkim instrumentyzowana z wykorzystaniem skrzypiec ballada „Never Seen Anything (Quite Like You)”, podkreślająca znaczenie muzyki w życiu ludzi, a także jej twórców kompozycja „Without Those Songs”, ale i przepełnione pozytywną, niemalże namacalną energią „The Energy Never Dies” i mój ulubiony utwór z klasyczną irlandzką aranżacją, zamykający album „Hail Rain Or Sunshine”.
Mimo tego, że poszczególne pozycje longplaya „No Sound Without Silence” są tak różne, to w tym właśnie tkwi ich urok, bowiem dynamicznie zmieniające się nastroje skutecznie udzielają się słuchaczowi – od stonowanego w „Man on a Wire” i „It’s Not Right for You”, przez bardziej podniosły – „Flares” i „Army of Angels”, aż po pełen ożywienia w rytmicznym i nawiązującym do świętowania „Paint the Town Green”.

Album „No Sound Without Silence” to jeden z tych, bez których moja muzyczna świadomość nie byłaby taka sama, jest on bowiem jednym z tych kompletnych wydawnictw do jakich wracam bardzo często z niezmienną satysfakcją. Polecam.


Okładka:  https://en.wikipedia.org/wiki/No_Sound_Without_Silence

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz