wtorek, 20 listopada 2018

Shinedown – Klub Stodoła, Warszawa 18.11.2018 r. (relacja)


Jeśli miałbym wskazać jeden zespół, na którego wizytę w naszym kraju czekałam już od dłuższego czasu, to zdecydowanie wymieniłabym grupę Shinedown. Ostatnia wizyta Amerykanów w Polsce miała bowiem miejsce sześć lat temu (październik 2012 roku), więc wieść o ich kolejnym koncercie sprawiła mi przeogromną radość. Uczucie to towarzyszyło mi od momentu ukazania się informacji o tym wydarzeniu, czyli od początku sierpnia, stopniowo wzrastając, by swoją kulminację osiągnąć już na początku listopada. Po cierpliwym oczekiwaniu nadszedł wreszcie upragniony 18 listopada, czyli dzień występu Shinedown w warszawskim klubie Stodoła.

Koncert poprzedzony został prezentacją dwóch grup – Anglików z Press to MECO i Amerykanów tworzących w gatunku elektronicznego rocka czyli Starset. Jednak to nie ich muzyka stała się powodem mojej obecności w stołecznym klubie, ale oczekiwanie zdecydowanie opłaciło się, bowiem zgodnie z opublikowanym wcześniej harmonogramem zespół Shinedown stawił się na scenie kilka minut po dwudziestej pierwszej.
I jak to w przypadku tej grupy już od pierwszych chwil był to występ pełen energii z otwierającym setlistę utworem „Devil” z najnowszego albumu zatytułowanego „Attention Attention” promowanego na koncertach w Europie. Energii udzielającej się wszystkim obecnym w Stodole dostarczyły także i inne, nieco starsze kompozycje – „Diamond Eyes (Boom-Lay Boom-Lay Boom)” napisany na potrzeby filmu „The Expendables”, „Second Chance” za sprawą którego zainteresowałam się twórczością zespołu Shinedown, oraz genialny pewnik koncertowy „Sound of Madness”.
Kompozycje te obok intensywnych gitarowych aranżacji dodatkową energię zyskały dzięki charakterystycznemu dla Shinedown wykonaniu z basistą Erikiem Bassem i gitarzystą Zachiem Myersem dynamicznie poruszającymi się po scenie, wokalistą Brentem Smithem nie oszczędzającym swojego głosu i perkusistą Barrym Kerchem nadającym całości potężnego rytmu. Momentami można było nawet odnieść wrażenie, że podest klubu jest za mały dla tych czterech żywiołów tworzących tak niezwykle zgraną ekipę, jednak cała zabawa odbywała się z zachowaniem zasad bezpieczeństwa.
O ten właśnie aspekt zespół dba w znaczącym stopniu, zwracając uwagę na komfort swoich fanów, szczególnie tych stojących najbliżej sceny. Także w Warszawie Brent Smith widząc zagęszczenie tłumu pod barierkami zwrócił się z prośbą do publiczności o cofnięcie się kilka kroków do tyłu, tak by nikomu z bawiących się osób nie stała się krzywda. Nie był to jedyny moment kiedy wokalista Shinedown nawiązał interakcję z fanami – w przerwie pomiędzy utworami zapraszał do śpiewania i zabawy, dodatkowo wzmacniając swoją prośbę zejściem pomiędzy fanów i dosłownie przechadzając się wśród nich zachęcał do skakania w rytm utworu „Enemies”. Takich momentów, które z pewnością pozostaną na długo w pamięci zgromadzonych w klubie wielbicieli Shinedown było więcej – jednym z nich był magiczny widok sali rozświetlonej latarkami telefonów w czasie „State of My Head”, a także akustyczne wykonanie rzadko pojawiającej się w koncertowych setlistach kompozycji „Through the Ghost” utrzymanej w akustycznej aranżacji, która zabrzmiała cudownie w wykonaniu zespołu z chórem publiczności.

Dla mnie osobiście koncert ten był szczególnie ważny z powodu muzyki właśnie, a wiele utworów  które zabrzmiały w niedzielny wieczór w Stodole przywołało wspomnienia pierwszego występu Shinedown w Warszawie. Ogromny entuzjazm wzbudziły we mnie zaśpiewane wraz z zespołem od początku do końca kompozycje „If You Only Knew”, akustyczny „Call Me”, a także posiadający ważny przekaz „Bully” i „Unity”. Nie mniejszą radością było usłyszenie reprezentantów najnowszego, doskonałego albumu „Attention Attention”, z którego zespół zaprezentował rytmiczne „Kill Your Conscience” i „Black Soul”, emocjonalny „Get Up” i potężny „Brilliant” zamykający występ.
Taki układ setlisty w pełni zaspokoił moje muzyczne oczekiwania, a jakby tego było mało, idealnym zakończeniem wieczoru było nieformalne spotkanie z Erikiem, Zachiem i Barrym, którzy zdecydowali się po koncercie wyjść do fanów zgromadzonych pod autobusem i zamienić z nami kilka słów, przybić piątki i zrobić pamiątkowe zdjęcia. 
Ten gest chłopaków jest zdecydowanym dowodem, jak wielki szacunek zespół Shinedown ma dla swoich fanów, dając temu wyraz również podczas każdego z koncertów pełnych pozytywnej energii i doskonałej muzyki. I mam tylko nadzieję, że na następny nie będziemy musieli czekać kolejnych sześciu długich lat. Więc, jak mówi Brent Smith „It’s never goodbye, it’s just till next time”.


         Setlista:
  1. Devil
  2. Diamond Eyes (Boom-Lay Boom-Lay Boom)
  3. Cut the Cord
  4. Kill Your Conscience
  5. If You Only Knew
  6. Bully
  7. Unity
  8. State of My Head
  9. Enemies
  10. Get Up
  11. Black Soul
  12. Second Chance
  13. Through the Ghost (acoustic)
  14. Call Me (acoustic)
  15. Simple Man (Lynyrd Skynyrd cover)
  16. Sound of Madness
  17. Brilliant


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz