Ten,
kto chociaż raz miał okazję zobaczyć Freddiego Mercury na scenie lub
koncertowym nagraniu, nie odmówi mu charyzmy, perfekcyjnej umiejętności
nawiązywania kontaktu z publicznością, a przede wszystkim talentu wokalnego. Po
obejrzeniu filmu „Bohemian Rhapsody” ten opis warto uzupełnić o niemal
podstawowe stwierdzenie, a mianowicie Freddie obok bycia kochanym przez miliony
fanów na świecie showmanem był przede wszystkim człowiekiem.
To
prawda, że człowiekiem wyjątkowym, kochającym muzykę i przez większość swojego
życia dającym tego dowód w postaci albumów tworzonych z pozostałymi członkami
Queen, znającym swoją wartość, a przy tym nawet trochę zuchwałym, czy w końcu
zdeterminowanym by realizować swoje marzenia, ale ostatecznie wrażliwym i
spragnionym ciepła i miłości przyjaciół, co czyni go tak bliskim nam,
zwyczajnym śmiertelnikom.
Na
sposób, w jaki oddana została sylwetka wokalisty Queen wpływ, poza scenarzystą
i pozostałymi członkami grupy miał wcielający się w rolę Freddiego amerykański
aktor Rami Malek, którego fizyczne podobieństwo do pierwowzoru okazało się
znaczącym atutem, ponadto odtwórca roli Mercury’ego został bardzo dobrze
przygotowany do postawionego przed nim zadania, bezbłędnie oddając
charakterystyczny styl frontmana Queen.
Pochwały
należą się także i pozostałym aktorom – odtwórcom ról poszczególnych członków
formacji, a są to Joseph Mazzello jako John Deacon, Ben Hardy jako Roger Taylor
i idealnie dobrany do roli Briana Maya – Gwinlym Lee. Dzięki ich kreacjom
oglądanie „Bohemian Rhapsody” jest czystą przyjemnością, a momentami nawet
można odnieść wrażenie, że patrzymy na nich samych – członków Queen
opowiadających nam swoją historię.
Warto
jednak pamiętać, że film nie do końca wierny jest rzeczywistości, a stanowi
raczej luźne połączenie wydarzeń związanych z zespołem od momentu pierwszego spotkania
muzyków z Freddiem aż do pamiętnego i określanego przez krytyków
najlepszym rockowym koncertem w historii występu na Live Aid w 1985 roku.
Obok
gry aktorskiej ważna w „Bohemian Rhapsody” jest oczywiście również muzyka
doskonale uzupełniająca poszczególne sceny filmu – pojawia się tu więc utwór
„Doing All Right” wykonywany przez zespół Smile tworzony przez Briana Maya,
Rogera Taylora i Tima Staffella będący zalążkiem Queen, oraz przegląd
największych i najbardziej rozpoznawalnych przebojów grupy – „Keep Yourself
Alive”, „Love of My Life”, którego proces tworzenia w bardzo wzruszający sposób
zaprezentowany został przez Ramiego Maleka, „We Will Rock You”, „Another One
Bites the Dust”, czy w końcu tytułowy „Bohemian Rhapsody” ukazujący
perfekcjonizm i dążenie do zrealizowania swojej wizji utworu przez Freddiego.
Wszystkie
te elementy łączą się w fabułę, która bawi, wzrusza i zdecydowanie nie pozwala
pozostać obojętnym dla historii życia charyzmatycznego Freddiego Mercury i
losów współtworzonego z Brianem Mayem, Rogerem Taylorem i Johnem Deaconem
zespołu Queen. Polecam.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń