środa, 26 grudnia 2018

Poets of the Fall „Ultraviolet” (recenzja)


Znając kondycję współczesnej muzyki rockowej zawartość każdego z nowo wydawanych albumów grup tworzących w tym gatunku, których dokonaniami jestem zainteresowana może okazać się niespodzianką i to nie zawsze wywołującą pozytywne wrażenie. A wynika to z częstego obecnie skłaniania się twórców do wykorzystywania syntezatorów i innych narzędzi, nie będących instrumentami, ale mogących stanowić źródło dźwięku.

Grupą, która sięga po tego typu rozwiązania jest fińska formacja Poets of the Fall mająca na swoim koncie już osiem albumów długogrających, a ostatnim jest longplay zatytułowany „Ultraviolet” wydany w październiku 2018 roku.
I chociaż w poszczególnych kompozycjach, jakie znalazły się na tym wydawnictwie wyraźnie słychać syntetyczne brzmienia, to są one w tak przemyślany sposób wkomponowane w aranżacje poszczególnych utworów („My Dark Disquiet”, „The Sweet Escape”, „Angel”), że podkreślają ich melodyjną złożoność, a zupełnie nie są drażniącymi wrażliwe ucho słuchacza elementami.
Obecność syntezatorowych dźwięków pojawiających się na albumie „Ultraviolet” jest, co prawda, w istotny  sposób zaakcentowana, ale z drugiej strony utworom nieco brakuje zdecydowanego, wyraźnego charakteru mimo wzbogacenia aranżacji o partie instrumentów smyczkowych („False Kings”), czy choćby zbudowania kompozycji („Dancing on Broken Glass”, "Fool’s Paradise”) na dynamicznych melodiach.
W tworzeniu tych melodii znaczącą rolę odegrali gitarzyści grupy Poets of the Fall - Olli Tukiainen i Jaska Mäkinen, a dzięki ich wkładowi na ósmym wydawnictwie formacji usłyszeć możemy tak rzadko pojawiające się w utworach zespołu gitarowe solówki („Moments Before the Storm”), oraz delikatne akustycznie zaaranżowane pozycje („In a Perfect World”).
W towarzystwie takich właśnie – delikatnych brzmień, doskonale prezentuje się wokal Marko Saaresto, którego natura nie obdarzyła potężnym, ani szczególnie wyróżniającym się głosem, jednak idealnie sprawdza się on w zestawieniu z oszczędnym instrumentarium („Standstill”) nadającym utworom („Choir of Cicadas”) balladowego wdzięku.

Określeniem jakie zdecydowanie najlepiej pasuje do zawartości albumu „Ultraviolet” jest „intrygujący”. Nie znajdziemy na nim, co prawda, porywających gitarowych riffów, ale przyjemnie brzmiące melodie z całą pewnością mogące znaleźć zwolenników wśród fanów rockowego grania. Polecam.    


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz