środa, 13 lipca 2016

Queen + Adam Lambert – Tauron Arena, Kraków (21.02.2015) (recenzja/retrospektywna relacja)


Powroty zespołów, szczególnie takich, w których jeden lub większa liczba członków nie może lub nie chce być ich częścią zawsze wywoływały kontrowersje. Nie inaczej było z grupą Queen, która po śmierci Freddiego Mercury i wycofaniu się z życia publicznego Johna Deacona powróciła do koncertowania pod szyldem Queen +.

A miało to miejsce w 2005 roku, kiedy to szeregi znanego i lubianego na świecie zespołu zasilił Paul Rodgers znany między innymi z grup Free i Bad Company. Kolaboracja z Rodgersem zwieńczona rejestracją kilku koncertów i albumem długogrającym trwała aż do 2009 roku.
W 2011 roku May i Taylor nawiązali współpracę ze zdobywcą drugiego miejsca w ósmej edycji amerykańskiego Idola – Adamem Lambertem, która stała się dla jednych powodem do narzekania, dla innych zaś źródłem radości. Projekt Queen + Adam Lambert trzykrotnie już odwiedził nasz kraj, dając wspaniałe koncerty, z których dwa dzięki ciężkiej pracy ludzi zaangażowanych w ramach Polskiego Fanklubu Queen zostały zarejestrowane, poskładane i wydane w formie audio i wideo zapisu.
Dziś mam przyjemność podzielić się z Wami wspomnieniami z krakowskiego koncertu obudzonymi na nowo dzięki temu właśnie wydawnictwu.
Zespół zgodnie z planem wystąpił w Tauron Arenie bez supportu, co moim zdaniem nie wpłynęło negatywnie ani na początek koncertu, ani na dalszą jego część. Do rozgrzania publiczności wystarczyło bowiem już intro, które szybko przerodziło się w energetyzujące One Vision zakończone gitarowymi popisami Briana Maya kontynuowanymi w Stone Cold Crazy charakteryzującym się zawrotnym tempem z łatwością narzucanym przez niemłodego już Rogera Taylora. Z żywym przyjęciem publiczności spotkał się także Another One Bites The Dust okraszony tanecznymi ruchami Adama Lamberta. Piękna harmonia wokalna wszystkich obecnych na scenie muzyków to już nic innego jak Fat Bottomed Girls, podczas którego także i publiczność nie próżnowała. Przygaszone światła zwiastowały zmianę nastroju następującą wraz ze zmianą stroju Adama Lamberta, śmiało prezentującego kolejną pozycję w setliście – In The Lap of The Gods… Revisited płynnie przechodzącą w Seven Seas of Rhye. A gdy na scenie B pojawił się szezlong podejrzewać można było tylko jedno – Killer Queen – podczas  utworu wokalista czarował publiczność swoim urokiem, a momentami po prostu się wygłupiał, jak choćby robiąc zgromadzonym tuż pod sceną widzom mały prysznic. I Want To Break Free poprzedzony został podziękowaniami dla publiczności, która w wykonaniu utworu miała niemal taki sam udział jak sam Lambert podobnie jak w Somebody To Love zakończonym popisami wokalnymi Amerykanina.
Ale czas już na nieco spokojniejszą część występu zwiastowaną pojawieniem się na scenie B samotnego Briana May’a zachęcającego do odśpiewania wraz z nim ochoczo podjętego przez fanów Love Of My Life. Stałym momentem  koncertów Queen stało się uwiecznianie przez gitarzystę zgromadzonej publiczności, co zostało niezwykle entuzjastycznie przyjęte, podobnie jak pojawienie się na małej scenie instrumentów i kolejno przedstawianych przez Maya muzyków zabierających nas następnie w podróż kosmiczną dzięki „space song” czyli ’39. Świetnie w charakterze wokalisty sprawdził się także Roger Taylor oferujący nam trochę magii w A Kind Of Magic. Swoje szanse na zaprezentowanie swoich umiejętności otrzymał też Neil Fairclough proponując nam chwytliwe melodie odgrywane na basie. A o tym jak silny rytmiczny skład ma Queen mogliśmy przekonać się podczas rozegranej pomiędzy Rogerem Taylorem a jego synem Rufusem Tigerem Taylorem  potężnej perkusyjnej batalii zakończonej sprawiedliwą owacją dla obu panów i płynnym przejściem do Under Pressure oraz powrotem na scenę Adama Lamberta.
Momentem kiedy straciłam dech w piersi, a dreszcze miałam niemal na całym ciele był czas kiedy ulokowany na platformie z boku sceny Lambert delikatnym, pełnym emocji głosem zaśpiewał Save Me, a już po wzruszającym Who Wants To Live Foreveer byłam usatysfakcjonowana na tyle by opuścić Tauron Arenę czego oczywiście nie uczyniłam, bo show trwał w najlepsze przy dźwiękach Last Horizon i Guitar Solo zaprezentowanych przez Briana Maya. Nie tracąc czasu gitarzysta zaintonował Tie Your Mother Down podczas którego Roger Taylor zamienił się miejscami z synem, i to Rufus w niestety nieco mechaniczny sposób narzucał utworowi rytm. Za to pełen energii Adam Lambert w niezwykle wdzięczny sposób urządził nawet mały song contest pomiędzy dwiema stronami Areny zachęcając publiczność do powtarzania prezentowanych przez siebie fragmentów i wokaliz, co zostało niezwykle żywiołowo przyjęte i wykorzystane podczas I Want It All oraz Radio Ga Ga w wykonaniu których fani mieli swój niezaprzeczalny wkład. Doskonale podczas koncertów sprawdza się także swingujacy Crazy Little Thing Called Love z ekspresyjną klawiszową partią odegraną przez Spike’a Edneya. Ale czym byłby show Queen bez utworów takich jak przejmująco odśpiewany i perfekcyjnie odegrany The Show Must Go On czy Bohemian Rhapsody, w Krakowie w dużej części odtworzony z  nagrania z udziałem Freddiego Mercury. Na bis zespół zaprezentował juz tradycyjnie sekwencję We Will Rock You i We Are The Champions bardzo dobrze sprawdzającą się jako finał koncertu dzięki ich podniosłemu nastrojowi i faktowi, że są to chyba najbardziej znane utwory stworzone przez Queen.
Myślę, że opuszczający krakowską Tauron Arenę fani byli usatysfakcjonowani tym niemal dwu i pół godzinnym koncertem, który udowodnił w jak świetnej formie są w dalszym ciągu członkowie oryginalnego składu Queen – May i Taylor. Co do Adama Lamberta, porównywanie go z Freddiem Mercury czy choćby Paulem Rodgersem nie ma większego sensu, bo Adam to po prostu Adam – świetny, charyzmatyczny wokalista, bardzo dobrze posługujący się swoim głosem i doskonale radzący sobie z wcale niełatwym repertuarem Queen.
Jedyne zastrzeżenie do krakowskiego koncertu można mieć do nagłośnienia, które było naprawdę dobre, pomimo pojawiających się od czasu do czasu sprzężeń nieco psujach tak dobre show, ale był to mankament, który tylko minimalnie wpłynął na odbiór tego doskonałego widowiska.


Plakat: http://www.adamlambertlive.org/wp-content/uploads/2015/02/QAL_23_KRAKOW_Poland-022115.jpg

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz