środa, 27 lipca 2016

Tremonti „Cauterize” (recenzja)


Choć Alter Bridge  ze względu na współpracę Mylesa Kennedy ze Slashem nieczęsto rozpieszcza nas nowymi albumami, to na szczęście zawsze możemy liczyć na Marka Tremonti, który kilka lat temu powołał do życia grupę sygnowaną swoim nazwiskiem i pod jej szyldem w czerwcu 2015 roku wydał drugi już album zatytułowany Cauterize, będący 10-cio częściowym zbiorem tego co najlepsze w wydaniu Marka Tremonti i kolegów z zespołu.

Mając w pamięci poprzednią płytę Marka – All I Was, po Cauterize oczekiwałam podobnej dawki świeżej energii, wysmakowanych solówek i chwytliwych melodii i przyznaję, nie zawiodłam się. Już otwierający album Radical Change urzeka zmiennym tempem oraz zdecydowanie bardziej swobodnym sposobem śpiewania wokalisty i lidera grupy, który nagrywając poprzedni longplay chyba nie wierzył do końca w możliwości swojego głosu, przez co nie wykorzystywał go w pełni. Ale praktyka czyni mistrza i dzięki niej na Cauterize mamy między innymi takie perełki jak Flying Monkeys czy utwór tytułowy, które oprócz dominujących dźwięków gitar są także doskonale zaśpiewane. Nie mniej ciekawą pozycją jest Arm Yourself z potężnym rytmem narzucanym przez perkusistę Garretta Whitlocka oraz basistę Wolfganga Van Halena, którego nie zabrakło także w równie ciężkim, choć łagodzonym ciekawą gitarową melodią Another Heart. Wolniejsze tempo i podnioślejszy nastrój muzycy zaserwowali słuchaczom w Dark Trip okraszonym ujmującym przejściem i pomysłową solówką, podobnie jak w Fall Again, wartym wyróżnienia ze względu na harmonie wokalne muzyków uwydatnione szczególnie w refrenach. Wyraźny rytm tym razem prowadzony przez Van Halena stanowi motyw przewodni w Tie the Noose, niezwykle przez to spójnym i stanowczym. Zdecydowanie ulubionymi przeze mnie utworami są Sympathy ze swoją niezwykle pogodną, charakterystyczną melodią i wieloznacznym tekstem oraz będący kulminacyjnym punktem albumu i jego idealnym podsumowaniem – Providence, z dynamicznymi zmianami nastroju i adekwatną, mroczną solówką.
Cauterize zdecydowanie nie zawiódł moich oczekiwań, a wręcz okazał sie być zaskoczeniem dzięki oryginalnym utworom i formie wokalnej Marka Tremonti. Album ten stanowi mocny punkt w dyskografii zespołu, który pracując nad Cauterize zgromadził materiał wystarczający do zapełnienia kolejnego longplaya – wydanego już Dust, którego recenzja także niebawem. Ale na razie słuchajmy Cauterize – polecam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz