Choć
Alter Bridge ze względu na współpracę
Mylesa Kennedy ze Slashem nieczęsto rozpieszcza nas nowymi albumami, to na
szczęście zawsze możemy liczyć na Marka Tremonti, który kilka lat temu powołał
do życia grupę sygnowaną swoim nazwiskiem i pod jej szyldem w czerwcu 2015 roku
wydał drugi już album zatytułowany Cauterize, będący 10-cio częściowym
zbiorem tego co najlepsze w wydaniu Marka Tremonti i kolegów z zespołu.
Mając
w pamięci poprzednią płytę Marka – All I Was, po Cauterize oczekiwałam podobnej
dawki świeżej energii, wysmakowanych solówek i chwytliwych melodii i przyznaję,
nie zawiodłam się. Już otwierający album Radical Change urzeka zmiennym
tempem oraz zdecydowanie bardziej swobodnym sposobem śpiewania wokalisty i
lidera grupy, który nagrywając poprzedni longplay chyba nie wierzył do końca
w możliwości swojego głosu, przez co nie wykorzystywał go w pełni. Ale praktyka
czyni mistrza i dzięki niej na Cauterize mamy między innymi takie perełki
jak Flying Monkeys czy utwór tytułowy, które oprócz dominujących dźwięków gitar
są także doskonale zaśpiewane. Nie mniej ciekawą pozycją jest Arm Yourself
z potężnym rytmem narzucanym przez perkusistę Garretta Whitlocka oraz basistę
Wolfganga Van Halena, którego nie zabrakło także w równie ciężkim, choć
łagodzonym ciekawą gitarową melodią Another Heart. Wolniejsze tempo i
podnioślejszy nastrój muzycy zaserwowali słuchaczom w Dark Trip okraszonym
ujmującym przejściem i pomysłową solówką, podobnie jak w Fall Again, wartym
wyróżnienia ze względu na harmonie wokalne muzyków uwydatnione szczególnie w
refrenach. Wyraźny rytm tym razem prowadzony przez Van Halena stanowi
motyw przewodni w Tie the Noose, niezwykle przez to spójnym i
stanowczym. Zdecydowanie ulubionymi przeze mnie utworami są Sympathy ze swoją
niezwykle pogodną, charakterystyczną melodią i wieloznacznym tekstem oraz
będący kulminacyjnym punktem albumu i jego idealnym podsumowaniem – Providence,
z dynamicznymi zmianami nastroju i adekwatną, mroczną solówką.
Cauterize
zdecydowanie nie zawiódł moich oczekiwań, a wręcz okazał sie być zaskoczeniem
dzięki oryginalnym utworom i formie wokalnej Marka Tremonti. Album ten stanowi
mocny punkt w dyskografii zespołu, który pracując nad Cauterize zgromadził
materiał wystarczający do zapełnienia kolejnego longplaya – wydanego już Dust,
którego recenzja także niebawem. Ale na razie słuchajmy Cauterize – polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz