niedziela, 16 października 2016

? * # < & ! # % czyli co irytuje fana muzyki


Jest wiele rzeczy które wyprowadzają nas z równowagi – od niezależnych od nas sytuacji losowych po absurdalne zachowania współobywateli. Z racji tego, ze fan muzyki to osoba specyficzna, o szczególnych upodobaniach, irytujących go rzeczy jest wiele. Przedstawiam subiektywną ich listę.

Radio – z przykrością muszę przyznać, że mnie, jako fana muzyki irytuje słuchanie radia, a to dlatego, że jeszcze nie znalazłam rozgłośni, która grałaby to, co jest mnie w stanie zainteresować. Wiem, wiem, być może przez to zawężam swoje horyzonty i nie jestem na bieżąco, ale radio już dawno przestało być dla mnie źródłem inspiracji.

Imprezy typu „święto ziemniaka” – mieszkając w małym mieście, w którym tego typu przedsięwzięcia są organizowane od lat, miałam okazje przekonać się o mojej do nich niechęci. Są to imprezy „uświetniane” występami bardziej lub mniej znanych gwiazd narodowych, na które wstęp jest oczywiście wolny więc, mam wrażenie, że dla mieszkańców małych miast obecność na nich jest wręcz obowiązkowa, bez względu na gatunek muzyczny prezentowany przez „artystę”.

„Szufladkowanie” muzyki pod względem gatunku – szczególnie jeśli chodzi o gatunek zwany alternatywnym rockiem – czasami mam wrażenie, że pod tą kategorią mieści się wszystko, co trudno jest dopasować do innej „szufladki” gatunków, a z czego często śmieją się sami zaszufladkowani czyli wykonawcy muzyki.

Tłumaczenie wywiadów podczas konferencji prasowych – dla osób znających angielski choćby w stopniu umożliwiającym komunikację słuchanie wypowiedzi muzyków podczas konferencji prasowych, które są później tłumaczone przez osobę przeprowadzającą wywiad jest nieco nużące.

Porównywanie zespołów – szczególnie jeśli nie mają ze sobą zupełnie nic wspólnego.

Krytykowanie całego dorobku zespołu po wysłuchaniu jednego albumu, lub, o zgrozo, jednego utworu.

Odtwarzana w centrach handlowych i supermarketach muzyka, która zamiast zgodnie z zamierzeniem zachęcać do zakupów, tylko męczy i irytuje.

Nieudolne coverowanie lubianej przez nas piosenki przez początkujący zespół próbujący zaistnieć w eterze. Szczególnie jeśli łączy się to ze zmianą aranżacji i niedopasowanym wokalem.

Przymusowe miejsca siedzące podczas koncertów – nie mam tu na myśli imprez odbywających się w halach czy na stadionach, bo tam dobrowolnie i świadomie wybieramy sobie miejsce, tylko koncerty klubowe na których zdarza się że w miejscach przeznaczonych dla publiczności rozstawiane są krzesła, które mnie osobiście irytują – moim zdaniem jeśli już koncert w klubie to zdecydowanie na stojąco.

Różne wersje tego samego albumu – w zależności od kraju wydania, bywa, że płyty maja różne bonusy, a wersje polskie zazwyczaj są tych bonusów pozbawione, natomiast kupowanie rozszerzonych albumów (zazwyczaj wypuszczanych na rynek amerykański i japoński) jest nieco kłopotliwe i kosztowne.

„Pikniki” na koncertach – szczególnie odbywających się na stadionach lub halach (koncert festiwalowe rządzą się nieco innymi prawami). Zastanawiające jest to, że przychodzący na koncert ludzie nie mogą wytrzymać tych dwóch – trzech godzin bez jedzenia, po którym zostają zawsze sterty rzuconych pod nogi i zagrażających bezpieczeństwu śmieci.

A co Was – fanów muzyki irytuje najbardziej? Zapraszam do komentowania.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz