środa, 10 maja 2017

Nickelback „Here and Now” (recenzja)


Jednym z najbardziej niedocenianych światowych zespołów rockowych jest zdecydowanie kanadyjska grupa Nickelback, która od wielu już lat jest obiektem niewybrednych żartów ze strony fanów muzyki. Nie oznacza to jednak, że zespół nie odnosi sukcesów, czego najlepszym dowodem jest osiągnięcie drugiego miejsca na liście Billboard 200 przez wydany w listopadzie 2011 roku album Here and Now, który na świecie rozszedł się już w liczbie dwóch milionów kopii.

Takie powodzenie siódmego w dyskografii Nickelback longplaya zupełnie mnie nie dziwi, przez wzgląd na bardzo chwytliwe, melodyjne utwory, w których nie brakuje zadziornych gitarowych riffów, a tymi przepełnione są utwory singlowe – rytmiczny, chociaż ciężki This Means War, klasycznie rockowy Bottoms Up, czy oparty na skłaniającym do refleksji tekście When We Stand Together. Singlowymi kompozycjami, a zarazem moimi ulubionymi utworami na albumie Here and Now zostały także świetnie zaśpiewany, melodyjny Trying Not To Love You i przepiękna ballada, opatrzona chwytającym za serce teledyskiem – Lullaby.
Oprócz singli, siódmy longplay Kanadyjczyków to przede wszystkim mocno gitarowe aranżacje wyróżniające (moja koncertowa Towarzyszka powiedziałaby „seksistowski”) Midnight Queen, rytmiczny Kiss It Goodbye, a także brzęczący wyrazistymi basowymi partiami Everything I Wanna Do.
Atutem utworów, jakie znalazły się na albumie Here and Now są niezaprzeczalnie aranżacje, które przemyślanie stworzone sprawiają, że zespół Nickelback wypracował swój charakterystyczny styl, a przy tym poszczególne kompozycje w dalszym ciągu są oryginalne – jak w przypadku dynamicznego Gotta Get Me Some, nieco mniej zadziornego, ale przyzwoitego Holding on to Heaven oraz zamykającego album, melodyjnego Don’t Ever Let It End.
Mimo, że na Nickelback od czasu do czasu wylewana jest fala hejtu w Internecie, muzycy zespołu, na szczęście, zdają się nią nie przejmować i od lat tworzą naprawdę niezłe albumy, czego dowodem jest longplay Here and Now przepełniony klasycznymi rockowymi rozwiązaniami, choć nie pozbawiony oryginalnych propozycji. Polecam więc nie sugerowanie się nieuzasadnionymi internetowymi teoriami na temat Nickelback i przesłuchanie tego albumu – warto.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz