środa, 19 lipca 2017

John Wesley „The Lilypad Suite” (recenzja)


Idealną alternatywą dla słuchanej przeze mnie na co dzień muzyki rockowej i heavy rockowej jest progresywna odmiana tego gatunku, której przedstawicielem jest pochodzący ze Stanów Zjednoczonych muzyk – John Wesley – autor wydanego w 2011 roku minialbumu „The Lilypad Suite”.

EP’ka składająca się z ośmiu utworów, z których sześć tworzy jej esencję czyli Liliową Suitę przypadła mi do gustu za sprawą swojego niepowtarzalnego nastroju tworzonego przez poszczególne kompozycje.
Album otwiera delikatnie zaaranżowany, podkreślający oryginalną barwę głosu Johna Wesley’a utwór „An Elegant Mess”. Nieco bardziej zadziorna melodyjnie jest kolejna pozycja „Free” z ciekawymi partiami gitary elektrycznej.
Po tych dwóch utworach przechodzimy do zasadniczej części minialbumu czyli Liliowej Suity rozpoczynającej się od wypełnionego dźwiękami gitar i partii śpiewanych przez wokalistę w „A.M.W.” będącym raczej intro do całości niż konkretnym utworem. Dalej jest już zdecydowanie bardziej atrakcyjnie, za sprawą początkowo nieco mrocznego „Walls of America”. Moim zdecydowanym faworytem jest natomiast następny utwór – niesamowicie smutny, ale melodyjnie i wokalnie perfekcyjny „A Glittery Nothing”. Przeciwwagą do niego jest mocno gitarowy, utrzymany w stonowanym tempie „Still Waiting”, oraz z niezwykłym zaangażowaniem zaśpiewany utwór „Lost”. Ostatnią kompozycją tworzącą minialbum „The Lilypad Suite” jest zbudowana na kolejnej wyjątkowej aranżacji kompozycja „Firelight”, z gitarową partią jako punktem kulminacyjnym całości. Po tym utworze następuje już tylko krótkie outro zaśpiewane acapella przez małą dziewczynkę.
Bardzo żałuję, że „The Lilypad Suite” składa się tylko z ośmiu utworów, ponieważ bardzo dobrze się ich słucha. Album ma niepowtarzalny nastrój, nieco smutny ze względu na tematykę jaką podjął w tekstach wokalista i ich autor – John Wesley, co przełożyło się także na melodie poszczególnych kompozycji i ich aranżacje. Jednak mimo melancholijnego nastroju całości, warto znać „The Lilypad Suite”. Polecam.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz