środa, 30 maja 2018

Godsmack „When Legends Rise” (recenzja)


Istnieje całe mnóstwo rockowych/hard rockowych zespołów. Nazwy wielu z nich są mi dobrze znane, gorzej ze znajomością ich twórczości, a to ze względu, przede wszystkim, na brak czasu możliwego do przeznaczenia na wsłuchanie się w dyskografię poszczególnych formacji. 

Kwestia ta dotyczy między innymi grupy Godsmack, działającej na rynku muzycznym od 1995 roku, i mającej na swoim koncie już siedem albumów długogrających.
Do posłuchania ostatniego z nich – wydanego w kwietniu 2018 roku longplaya zatytułowanego „When Legends Rise” skłonił mnie reprezentujący go singiel „Bulletproof” usłyszany za pośrednictwem YouTube’a.
I chociaż styl muzyczny zespołu Godsmack określany jest jako heavy metal, to zawartości wspomnianej płyty zdecydowanie bliżej jest do rocka/hard rocka o melodyjnym zabarwieniu. Doskonale słychać to już w otwierającym zestaw utworze tytułowym „When Legends Rise”, a także zwracających uwagę refrenami „Every Part of Me” i zmieniającym natężenie „Someday”.
Tym, co jest dla mnie bardzo istotnym w muzyce, a szczególnie rockowej są stanowiące kanwę utworów partie gitar, za które w zespole Godsmack odpowiedzialny jest Tony Rombola i wokalista Sully Erna. Duet ten świetnie uzupełnia się tworząc ciężkie podkłady, jak w przypadku „Take it to the Edge”, dynamicznie zmieniającego się „Just One Time”, zamykającego zestaw iście metalowego „Edge of the Storm” z nieco monotonną solówką, a także galopującego w zawrotnym tempie „Say My Name”.
Obok partii gitarowych bardzo satysfakcjonującą okazała się także barwa głosu Sully’ego Erny łącząca w sobie zadziorną chropowatość uwydatnioną szczególnie we wzbogaconym o partie chóru „Unforgettable” oraz z wyczuciem i oryginalnie zaśpiewanym „Let it Out”, a także stonowaną delikatność w balladowym „Under Your Scars”, któremu uroku dodały partie instrumentów smyczkowych.

Zawsze kiedy mam okazję odnaleźć ciekawy, przyciągający uwagę album, jakim zdecydowanie jest longplay „When Legends Rise” grupy Godsmack, trochę żałuję, że nie dokonałam tego odkrycia wcześniej. Jestem jednak pewna, że za sprawą melodyjności i oryginalności kompozycji, jakie się na nim znalazły zagości jeszcze niejednokrotnie w moim odtwarzaczu i będzie początkiem zgłębiania dyskografii tego amerykańskiego zespołu. Polecam. (I życzę sobie więcej takich odkryć w przyszłości.)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz