Powtarzanie
w kółko tych samych czynności może znudzić, albo wręcz przeciwnie zmotywować
do wyrwania się z błędnego koła rutyny i stworzenia czegoś nowego. Podejrzewam,
że jest to częsty powód rozpadu zespołów, a także zmian orientacji muzycznych u
solowych wykonawców. Często na szczęście nie dochodzi do tak drastycznych
rozwiązań, a mimo to jesteśmy świadkami tworzenia się ambitnych solowych
projektów muzyków działających na co dzień w macierzystych formacjach.
Wokalistą,
który na swój solowy debiut kazał czekać dość długo jest Myles Kennedy znany
jako członek zespołu Alter Bridge, współtwórca nieistniejącej już grupy The Mayfield
Four oraz kojarzony ze Slashem i muzykami z The Conspirators. Jego
autorski album „Year of the Tiger” wyczekiwany od lat przez fanów finalnie
ukazał się 9 marca 2018 roku.
I
już na wstępie warto podkreślić, że zawartość krążka zdecydowanie różni się od
mocno rockowych dokonań wokalisty z Alter Bridge i Slashem, a bliżej jest jej
do kompozycji, jakie część fanów zna z okresu działania pod szyldem The Mayfield
Four. W aranżacjach przeważa więc dźwięk gitary akustycznej, mandoliny i banjo
będących, w przeciwieństwie do oszczędnie wykorzystanych gitar elektrycznych,
podstawą melodii większości utworów.
I
chociaż gitary elektryczne na albumie „Year of the Tiger” zdecydowanie ustępują
pola akustycznym odpowiednikom instrumentu to kiedy już zabrzmią, to na
najwyższym poziomie – we wzbogaconym dodatkowo o partie instrumentów
smyczkowych „The Great Beyond”, pozornie pogodnym choć mrocznym w tematyce
„Devil on the Wall”, a także w nastrojowo snującym się „Nothing but a Name”.
Obok
warstwy instrumentalnej, solowy album Mylesa Kennedy jest wyjątkowy także pod
innym względem, a konkretnie warstwy lirycznej, za pomocą której wokalista chce
nam przybliżyć swoje przeżycia, uczucia i przemyślenia po śmierci swojego ojca
(Kennedy miał wtedy 5 lat). Z niemal brutalną dokładnością otwiera się przed
słuchaczami ujawniając szczegóły z tego trudnego i smutnego wydarzenia w swoim
życiu w rozpoczynającym album utworze tytułowym „Year of the Tiger”, by w
„Blind Faith” dokładnie wyjaśnić przyczynę śmierci ojca (odmowa leczenia
zgodnie z ideologią Stowarzyszenia Chrześcijańskiej Nauki, z którym był
związany) i w końcu dać nam nadzieję w przepięknie wykonanym „Love Can Only
Heal”.
Album
„Year of the Tiger” to longplay zdecydowanie niezwykły – wręcz słychać jaki
wachlarz uczuć i emocji mieści się w poszczególnych kompozycjach – od
głębokiego żalu i bólu przez uświadomienie sobie straty, aż po pogodzenie się z
nią i zaakceptowanie faktu śmierci ojca. Całość zaś idealnie skomponowana została
z bluesowym feelingiem i doskonałymi partiami wokalnymi tak przystępnie
przekazującymi nastrój krążka. Zdecydowanie polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz